Gdy zobaczyła je na półce w obuwniczym na ulicy Krakowskiej w Tarnowie, jej oczy aż rozbłysnęły. Modne, turkusowe, a do tego z solidną podeszwą. 18-letnia Monika Żychowska długo nie musiała namawiać rodziców, choć wymarzona para butów kosztowała aż 369 zł.
- Postanowiliśmy zrobić z mężem jej taki mały prezent - mówi Aneta Żychowska, mama 18-latki. - Zresztą wyglądały bardzo porządnie. Wyszłam z założenia, że lepiej raz wydać więcej, niż co chwilę kupować nowe buty. To przecież markowa firma - dodaje spoglądając na paragon.
Podkreśla, że sprzedawczyni zapewniała ją, iż buty tej firmy są niezawodne i żadnych problemów z nimi nie będzie. Mimo wszystko w obuwniczym wspomniano, że jest na nie dwuletnia gwarancja. - Bardzo o nie dbałam, zawsze były starannie wyczyszczone. Nie chodziłam w nich zimą, ubierałam je tylko wtedy, jak było sucho na zewnątrz - zaznacza Monika Żychowska.
Niestety mimo ostrożnego obchodzenia się z markowym obuwiem już po 9 miesiącach od zakupu, na czubku pojawiło się pęknięcie. Razem z mamą Monika wybrała się do sklepu, aby złożyć reklamację. Na miejscu buty przyjęto i kazano czekać na decyzję. - Napisali w końcu, że uszkodzenie jest "mechaniczne" i ani producent, ani tym bardziej sprzedawca za to nie odpowiadają - tłumaczy pani Aneta. - Ale w swej łaskawości zdecydowali się naprawić obuwie na własny koszt. Czyli niewinni, ale dobrotliwi - dodaje kobieta.
Nie minął kwartał, a wady butów znów dały o sobie znać. - Od ostatniej reklamacji ubrałam je trzy razy. Jeden z butów znowu pękł w tym samym miejscu, co ostatnio - kręci głową Monika. I znów wizyta w tarnowskim sklepie. Po niespełna dwóch tygodniach obuwie wróciło pocztą do domu pani Anety. Tym razem nikt butów nie załatał. Jedynie do odmowy przyjęcia reklamacji dołączono opinię Instytutu Skórzanego w Łodzi, oddział w Krakowie.
"Wygląd wady oraz jej umiejscowienie wskazują, że jest to tzw. skaza paznokciowa, która powstaje w wyniku sukcesywnego napierania stopą o przód obuwia" - czytamy w piśmie od ekspertki, która przygotowała opinię na zlecenie obuwnika.
Diagnoza zatem oczywista - winna jest Monika. - To przecież jakiś bełkot - oburza się pani Aneta. - Ciekawe, że w innych butach moja córka nie robi dziur, a na te się uparła i "napierała". Czyżby w innych parach jej stopy lewitowały? - puka się w czoło.
Sprawą absurdalnego uzasadnienia oddalonej reklamacji zainteresowaliśmy powiatowego rzecznika konsumentów w Tarnowie Magdalenę Kras-Pyzik. - Często sklepy obuwnicze korzystają z usług ekspertów, rzeczoznawców, którzy w swej pracy zawodowej nie mają do czynienia z tą branżą - mówi Magdalena Kras-Pyzik. - Zwykle jest tak, że jeśli klient nie zgłosi się z wadą do pół roku od zakupu, tylko później, to właściciele sklepów uznają, iż uszkodzenie powstało na skutek niewłaściwego użytkowania obuwia. Choć wcale nie musi to być prawdziwy powód - dodaje.
Zapewnia, że zajmie się sprawą pani Moniki. - Zwykły człowiek ufa sprzedawcy, nie orientuje się w przepisach i formalnościach w sprawie reklamacji, dlatego z góry dziękuję za pomoc - mówi Aneta Żychowska, mama 18-latki. - Z pewnością tego tak nie zostawię.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!