Czarne chmury nad szkolnymi stołówkami zebrały się pół roku temu. Magistrat, szukając oszczędności, przymierzał się do zmian w żywieniu najmłodszych. Likwidacja samych stołówek nie wchodziła co prawda w grę, ale władza liczyła na spore oszczędności w prowadzeniu kuchni w podstawówkach.
W szkołach zawrzało. Nieoficjalnie mówiło się tam nawet o odgórnych sugestiach likwidowania kuchni. Przynajmniej niektórych. Magistrat takiej wersji zaprzeczał. Przyznał jednak, iż oczekuje od placówek propozycji "optymalizacji kosztów" w tym zakresie.
W praktyce spodziewanych rewolucyjnych pomysłów zabrakło. Placówki nie chciały zmian, które uderzyłyby po kieszeni rodziców uczniów. Opór budziła także ewentualna konieczność zwalniania obsługi w kuchniach. - Z analiz przeprowadzonych w placówkach wynikało, że istnieją poważne obawy o wzrost cen posiłków - przyznaje Bogumiła Porębska, dyrektor Wydziału Edukacji w UMT. - W przyszłym roku szkolnym nic się nie zmieni w sposobie finansowania i prowadzenia szkolnych stołówek.
Satysfakcji z porzucenia oszczędnościowych planów nie kryje Związek Nauczycielstwa Polskiego. Związkowcy w zimie zbierali podpisy rodziców uczniów pod protestami przeciwko likwidacji kuchni. - Dobrze się stało, że dzieci nadal będą jadły świeże i ciepłe obiady gotowane na miejscu, a nie dania przywożone do szkół w jakichś plastikowych pojemnikach - komentuje Józef Sadowski, prezes ZNP w Tarnowie. - Nie mniej istotny jest argument ekonomiczny. Wyższe ceny obiadów zmusiłyby wiele osób do zrezygnowania z nich - dodaje.
Rodzice dzieci jadających posiłki w szkołach płacą teraz jedynie za tak zwany wsad do kotła. Stawki kształtują się od 2,8 do 4 zł za obiad. - Miesięczne wyżywienie dla córki kosztuje mnie zwykle nie więcej niż 60 złotych - mówi pani Joanna, której dziecko uczy się w SP nr 18.
Za gaz, wodę, prąd i obsługę płaci miasto. Rocznie to 5 mln zł. Z punktu widzenia urzędników ideałem byłoby sprywatyzowanie kuchni i przejęcie ich prowadzenia na przykład przez obecnych pracowników albo rodziców uczniów. Chętnych albo brakuje, albo ich kalkulacje do obecnych realiów nie przystają.
- Przyznają, że opłaty za obiady musiałyby wzrosnąć - mówi dyr. Porębska. - W przyszłości szukać będziemy innych rozwiązań. Na pewno jednak brać będziemy pod uwagę głosy rodziców uczniów.
Chcą za darmo
W sprawie szkolnych obiadów tarnowianie oczekują jeszcze większego zaangażowania finansów miasta. Tak wynika z wyników sondażu TNS OBOP przeprowadzonego na zlecenie Radia Kraków.
Ankieterzy zapytali reprezentatywną grupę mieszkańców, które usługi współfinansowane przez miasto powinny ich zdaniem być całkowicie bezpłatne. Aż 68 proc. biorących udział w sondażu wskazało właśnie na szkolne obiady dla dzieci. Zdaniem 56 proc. osób darmowe powinny być także miejskie żłobki i przedszkola. Mieszkańcy nie chcieliby także płacić za wywóz śmieci (29 proc.), a praktycznie co czwarta osoba (26 proc.) jest za darmową komunikacją.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+