Dzisiaj w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Gorlicach odbędzie się wieczór autorski promujący Pana najnowszą książkę ,,Gorlice - dzieje miasta" Jest to książka szczególna?
Tak. Do jej napisania przygotowywałem się ponad trzydzieści lat penetrując archiwa państwowe i prywatne, biblioteki i zbiory kolekcjonerskie oraz sam gromadząc dokumenty i materiał fotograficzny dotyczący dziejów Gorlic. Również tej książce były podporządkowane wszystkie dotychczasowe publikacje i książki.
Miał Pan poprzedników, którzy nosili się z zamiarem napisania dziejów Gorlic?
I to bardzo zacnych: Adama Wójcika, Jana Benisza, Konstantego Laskowskiego, czy też Józefa Baruta. Wszyscy oni, podobnie jak ja, szukali materiałów do napisania historii naszego miasta. Byli autorami opracowań, z których korzystałem, co więcej korzystałem z ich zapisów dotyczących źródeł, które należy zbadać. Nic więc dziwnego, że czuję się wybrańcem losu, że mnie udało się ten projekt zrealizować.
Patrząc z perspektywy minionych wieków, co takiego urzekającego jest w dziejach Gorlic?
Bez wątpienia siła przetrwania. Kiedy po spaleniu miasta przez podjazdy siedmiogrodzkie i szwedzkie w 1657 r. zdawało się, że miasto upadnie przyszła koniunktura na płótno, kiedy w połowie XIX w. skończył się na nie popyt i sytuacja się powtórzyła odkryto ropę naftową. Myślę, że i teraz mając przedsiębiorczych i rzutkich obywateli miasto wyjdzie z zapaści.
Czy dzieje Gorlic dla historyka to wdzięczny materiał?
Wspaniały. Tu zawsze coś się działo. Odnosi się wrażenie iż nasze miasto zawsze znajdowało się w środku wydarzeń historycznych, że historia dzięki ludziom tu mieszkającym uczyniła je swoim sprzymierzeńcem i świadkiem, mimo że, bądźmy szczerzy, Gorlice, były małym miastem, które zaczęto znaczyć dopiero na oficjalnych mapach w połowie XIX wieku.
To skąd ta wspaniałość?
Zachowało się dość dużo źródeł pisanych. Szczególnie w księgach grodzkich bieckich, gdzie prócz oblat przywilejów mieszczańskich, transakcji, zapisywano także drobne wydarzenia, troski i radości dnia codziennego. To one zawsze są solą historii. Nie brak ich i na stronach mojej książki. Historia to też życie ludzi, którzy przeminęli zdawałoby się bez echa, a którzy trwają w pamięci potomnych. W książce jest ich wielu. Począwszy od właścicieli miasta, zasłużonych obywateli, a skończywszy na pamiętnikarzach, dzięki którym historia miasta stała się barwna i dosadna.
Jakby Pan zaprezentował tę szczególną książkę?
Książka w przystępny sposób opisuje dzieje Gorlic, obejmując swym zakresem okres staropolski miasta, jego dzieje pod zaborem austriackim, czasu ,,wielkiej wojny" i wielkiej tragedii naszego grodu, radosnych i trudnych lat niepodległości, mroków okupacji, aż po lata wielkich nadziei i niełatwej rzeczywistości obecnych dni. Wszystko to zostało podane w pięknej ,,czystej" grafice wykonanej przez wydawnictwo Nova Sandec.
Nic Pan nie wspomina o smaczkach?
Na pewno smaczkami są ilustracje. Szczególnie te wykonane przez Karola Krysakowskiego, fotografa Gorlic z przełomu XIX i XX w., Edwarda Tarczyńskiego fotografującego miasto okresu wojny 1914-1918 oraz okresu międzywojennego i Mieczysława Staszewskiego, fotografa powojennych Gorlic. W szczególności chciałbym zwrócić uwagę czytelników na fotografie gorlickiego Rynku, na którym zarówno w okresie międzywojennym, wojennym i powojennym znajdowała się stacja benzynowa, co dzisiaj ze względów BHP nie mieści się w głowie.
Nad czym Pan obecnie pracuje?
Jest parę tematów, do których zbieram materiały, ale na razie nie chciałbym zdradzać, aby nie zapeszyć.
Na koniec chciałabym zapytać: czy na wydanie książki miała wpływ 100. rocznica bitwy pod Gorlicami?
Oczywiście. Nie ma nic lepszego na promocję miasta niż w odpowiednim momencie wydana książka z ciekawie napisanymi dziejami. Jestem pewien, że decyzja podjęta przez Wydział Promocji i burmistrza miasta będzie procentować już tego roku. Przy okazji chciałbym zwrócić uwagę na zasługi w tym dziele ,,Gazety Gorlickiej", która już od dziesięciu lat mobilizuje autora do systematycznej pracy (śmiech).
Rozmawiała Halina Gajda