Tłumy na pogrzebie motocyklistów. To ofiary wypadku pod Aleksandrowem
Pogrzeb miał miejsce w Aleksandrowie Łódzkim. Już przed południem na ulicach miasta pojawiły się policyjne patrole. Na aleksandrowski cmentarz zaczęły nadjeżdżać motocykle, które ustawiły się przed grobem w którym kilkadziesiąt minut później pochowano Beatę i Tomasza.
- Nie mogę uwierzyć, że doszło do takiego nieszczęścia! - mówił jeden z ich znajomych. - To spotkało tak dobrych, zawsze pomocnych ludzi. Mieszkali w Zgierzu, ale w Aleksandrowie wybudowali dom. Tak się z niego cieszyli.
Po mszy św. w cmentarnej kaplicy białe trumny z ciałami ofiar wypadku przeniesiono do grobu. Nieśli je motocykliści.
- Byli to wspaniali, niepowtarzalni ludzie – mówiła nad trumną Beaty i Andrzeja ich przyjaciółka. - Byli pełni chęci do życia. Mieli mnóstwo planów na przyszłość. Na tę bliższą i wybiegającą daleko w przód. Byli kochającymi rodzicami dla syna Dominika. Od najmłodszych lat zaszczepili w nim miłość do motoryzacji. Tomek twierdził, że w żyłach Dominika zamiast krwi płynie benzyna. Oni zawsze służyli pomocą, dobrym słowem. Mieli wokół siebie wielu przyjaciół i serdecznych ludzi. Kochali życie, kochali cały świat. Wyróżniał ich wieczny uśmiech i pasja do motocykli. Pasja, która odebrała im życie...
Gdy składano do grobu trumny to chyba cały Aleksandrów Łódzki słyszał dźwięk włączonych silników motocykli.
Śmiertelny wypadek motocyklistów koło Aleksandrowa Łódzkiego
Przypomnijmy, że 42-letnia Beata i 43-letni Tomek zginęli w sobotę, 8 maja w wypadku w Aleksandrowie. Jechali razem na motocyklu, który prowadził Tomasz. 22-letnia dziewczyny prowadząca jeepa potrąciła ich podczas wyprzedzania innego samochodu. Jechali w przeciwnym kierunku. Tomek zginął na miejscu, Beata umarła w szpitalu. W wypadku zginął też ich kolega, 40-letni motocyklista z Ozorkowa.
Śmiertelny wypadek motocyklistów w Aleksandrowie Łódzkim. Na...
Zrzutka dla rodzin zmarłych
To dla nich przyjaciele założyli zbiórkę na portalu zrzutka.pl. Chcą zebrać pieniądze dla osieroconych rodzin. - Zbiórkę założyłam zaraz po wypadku, to był impuls – mówi Marika Kulik, organizatorka zbiórki. - Nie wyobrażałam sobie, żeby w takiej sytuacji nie pomóc. Oni zrobiliby dokładnie to samo – mówi Kulik.
