Historia na pierwszy rzut oka wydaje się nieprawdopodobna. Jak podaje straż pożarna w Wadowicach, w niedzielę wieczorem doszło do nieszczęścia przy ulicy Zawale w Choczni. 81-letnia kobieta zginęła
w pożarze.
Staruszka mieszkała na poddaszu i dogrzewała się piecykiem elektrycznym. Od niego zapalił się najpierw tapczan, a potem jej ubranie i koc. O zdarzeniu sąsiedzi powiadomili centrum ratunkowe.
- Nie był to wielki pożar. Ogień nie rozprzestrzenił się po mieszkaniu. Prawdopodobną przyczyną śmierci kobiety może być uduszenie dymem. Sprawę bada policja - informował wczoraj Jerzy Walczak, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Wadowicach.
Tymczasem, jak się okazuje, o niedzielnym zdarzeniu nie wiedzieli nic druhowie z komendy Ochotniczej Straży Pożarnej w Choczni. To jedna z najlepiej wyposażonych jednostek w powiecie, będąca w krajowym systemie ratownictwa.
PSP miała obowiązek nas powiadomić o zdarzeniu - mówią ochotnicy
- Przyznam szczerze, że to dziwna sytuacja. Komendantura powiatowa miała obowiązek nas powiadomić. Nie może być tak, że dowiadujemy się o pożarze od dziennikarzy - mówi Józef Cholewka, komendant OSP w Choczni.
Wczoraj Prokuratura Rejonowa zleciła sekcję zwłok zakładowi medycyny sądowej, by potwierdziła wersję o zaczadzeniu.
Przypomnijmy, że to drugi przypadek śmiertelny w ostatnich dniach w powiecie wadowickim. W sobotę śmiertelnie zatruł się tlenkiem węgla w łazience 45-letni mieszkaniec Barwałdu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?