Do dramatu doszło trzy trzy dni po tym, gdy pokrzywdzony w tej sprawie został aresztowany. W celi spotkał swojego znajomego.
Był jego dłużnikiem. To właśnie ów dłużnik przekonał kolegów z celi, że ich nowy współlokator jest pedofilem. Powiedział to pierwszy raz po godzinie 18, po wieczornym apelu. Cele są już wtedy pozamykane i do rana nikt ich nie otwiera. Nowy osadzony nie potrafił przekonać, że to kłamstwo. Nie miał przy sobie prokuratorskiego postanowienia o przedstawieniu mu zarzutów. A współwięźniowie nie wierzyli mu na słowo.
Wtedy zaczęły się tortury. Najpierw dostał pięścią w twarz, a potem inspirator przemocy wylał mu na głowę gorąca kawę. Dalej oprawcy kazali ofierze rozebrać się do naga. Jeden z nich wylał wrzątek na podłogę i kazał go sprzątać szczoteczką do zębów i zlizywać. Ale to był dopiero początek. Przestępcy rozkręcali się coraz mocniej.
Kazali rozebranemu mężczyźnie usiąść przy drzwiach celi, nie pozwolili położyć się na łóżku. Cały czas dopytywali czy molestował dziecko. A on cały czas zaprzeczał. Nalali do miski wrzątku, kazali moczyć mu w niej ręce, a potem stopy. Jednocześnie pilnowali, żeby woda nie wystygła. Potem jeden z nich – ten, który zainspirował kolegów do przemocy – zaczął ofiarę dusić aż torturowany mężczyzna stracił przytomność.
Gdy się ocknął, dostał do picia mieszaninę szamponu, soli i proszku do prania. Odmówił wypicia mikstury - zagrożono mu więc że za karę zostanie oblany wrzątkiem. W końcu miksturę wypił, zrobiło mu się słabo. Usłyszał, że jeśli zemdleje, będzie rażony prądem. Potem zaczęło się posypywanie solą ran od oparzeń. Mało tego, jeden z oprawców pociął ofierze palce i na krwawiące rany sypał sól. Co dalej? Jeden z mężczyzn włożył mu w odbyt plastikowa butelkę, głowę ofiary włożono do toalety, a jeden z aresztantów nasikał na nią.
Torturowany mężczyzna musiał podawać oprawcom nazwiska i adresy członków najbliższej rodziny. Na koniec któryś wytatuował mu na plecach dziesięciocentymetrowy napis „cwel”.
Co w tym czasie robił funkcjonariusz służby więziennej, dyżurujący na oddziale wrocławskiego aresztu? jak każe regulamin, regularnie zaglądał do celi przez wizjer. Ale wtedy oprawcy nakazywali pokrzywdzonemu, by ten chował się do toalety. Dopiero przed 5 rano pozwolono mu się położyć. O godzinie 6 – podczas porannego apelu – służba więzienna odkryła, że jeden z mężczyzn w sześcioosobowej celi jest skatowany. Natychmiast trafił do szpitala. Miał poważne obrażenia ciała, poparzony przełyk. Później bał się mieszkać w wieloosobowej celi, bał się wychodzić na spacery.
Do tortur doszło w nocy z 8 na 9 lutego 2018 roku.
Wrocławski sąd okręgowy przed kilkoma tygodniami skazał oprawców: trzech na kary po 5 lat więzienia i czwartego na 6 lat. Ten ostatni to mężczyzna, który sprowokował zajście.
Wyrok jest nieprawomocny. Apelacje od niego złożyli obrońcy oskarżonych. Sąd okręgowy nie miał wątpliwości, że torturowany mężczyzna wiarygodnie przedstawia wydarzenia, do jakich doszło w celi aresztu krytycznej nocy. Jego wersję potwierdzają opinie lekarskie o stwierdzonych u niego obrażeniach ciała.
