Konflikt towarzyszący kontrowersyjnej ingerencji w stok Góry Parkowej trwał od roku i podzielił mieszkańców kurortu na dwa obozy. Opisywaliśmy go szeroko na łamach "Gazety Nowosądeckiej". Naukowcy ostrzegali, że inwestycja może doprowadzić do bezpowrotnej utraty źródeł wód mineralnych.
Władze Krynicy uparcie parły do przodu, wspierane przez środowisko saneczkarzy. Zapłacono za dokumentację, wybudowano most, który miał doprowadzić na szczyt góry drogę niezbędną obsłudze toru, rozpoczęto wycinkę drzew na stoku pod kolejne etapy inwestycji. Opozycyjni radni zapowiadają, że będą skarżyć burmistrza Emila Bodzionego w prokuraturze o narażenie gminy na pokaźne straty.
- Z premedytacją działał na szkodę gminy. Przekonywaliśmy, że ta lokalizacja to błąd, ale nie słuchał nikogo, wydając na konto toru blisko dwa miliony - mówi radny Jan Boligłowa.
Stronami podczas wczorajszej rozprawy byli prawnicy Urzędu Wojewódzkiego, którzy skierowali sprawę do sądu po fali protestów naukowców oraz delegacja krynickiego samorządu.
- W obszarze zasobowym zwykłych ujęć wód nie wolno budować takich obiektów, a co dopiero w obszarze zasileń wód mineralnych. Ten wyrok ratuje naturalny skarb Krynicy - cieszył się po rozprawie dr Mariusz Czop z Akademii Górniczo-Hutniczej.