Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trenuje bramkarzy, ale też mózg do Jeden z Dziesięciu

Remigiusz Szurek
Mirosława Kozioła gorliczanie znają ze stadionu. Jednak sport nie jest jego jedynym konikiem. Jego pasją są telewizyjne teleturnieje.

Znajomi nazywają Mirosława Kozioła Miodkiem, bo gdy kilkanaście lat temu stawał na bramce Glinika, łapiąc piłkę zawsze krzyczał „miodzio!”. Poza piłką ma jeszcze jedną miłość - teleturnieje. Był moment, że nie wystarczyło mu biernie śledzić odpowiedzi uczestników teleturnieju. Zapragnął osobiście spróbować szczęścia na wizji.

Startował w Va Banque i Grach Olimpijskich

- Debiut zaliczyłem w 1999 roku. Byłem blisko pierwszej trójki, ale ostatecznie nie udało się - przyznaje. - W teleturnieju Va Banque brałem udział w 2002 roku. Akurat był to wyjątkowy, bo ostatni odcinek - wspomina gorliczanin.

W Grach Olimpijskich udało mu się wygrać. Zasłużył na ten sukces, ostatecznie teleturniejami interesował się od dziecka. - Non stop oglądałem je w telewizji. Co akurat szło. Niestety, teraz jest ich coraz mniej, ale na szczęście wraca Wielka Gra! - cieszy się.

Historia, mitologia, literatura, film i oczywiście sport - to jego tematy. Nie ukrywa, że zdarzyło mu się kilka trudnych pytań. - Na to, gdzie jest najciemniej, odpowiedziałem, że pod latarnią - śmieje się. - Albo: z jakiej okazji Verdi skomponował Aidę? - oczywiscie wiedziałem, ale odpowiedziałem już po czasie. Na otwarcie Kanału Sueskiego - wspomina.

Hormony zadowolenia pokonywały stres

Chwali sobie atmosferę panującą w czasie nagrań. - Tadeusz Sznuk prosił, żeby się nie denerwować. Przecież sukces już macie w kieszeni, dostaliście się do programu, tak nam powtarzał. W czasie nagrań był jednak stres, ale po poprawnej odpowiedzi endorfiny brały nad nim górę - mówi Kozioł.

Na swojej pasji nie zarobił wiele. Mówi, że gdy wygrał Gry Olimpijskie, coś wpadło do kieszeni, ale nie była to duża kwota. Dla niego liczy się atmosfera, satysfakcja i wspomnienia na zdjęciach. Dodaje, że w trakcie Va Banque najtrudniej było trafić w pulpit, by zdobyć prawo do odpowiedzi. - Trzeba było to zrobić równo z ekranem, który wyświetlał pytanie. Łatwo było o falstart - śmieje się.

Największą wiedzę daje czytanie gazet

By brać udział w teleturniejach, trzeba mieć wiedzę. Prasa, prasa i raz jeszcze prasa - powtarza pan Mirosław. - Dobrze, żeby była tematyczna. Do tego książki, encyklopedie. - Do Jeden z Dziesięciu najlepiej uczyć się czytając stare gazety. Pytania lubią się powtarzać. W lutym były eliminacje, a nagranie odbywało się jesienią. Wówczas uczyłem się po kilka godzin dziennie przez osiem miesięcy - opowiada.

Gorliczanin planuje kolejny występ w Jeden z Dziesięciu. Wysłał zgłoszenie. Eliminacje mają się odbyć na wiosnę. - Moja trzyletnia karencja za udział w odcinku już dawno minęła. Poprzednim razem nagrania do programu odbywały się w Lublinie. By się tam dostać, trzeba było pojechać na eliminacje do Warszawy. Tam dostawało się 15 pytań. Trzeba było dobrze odpowiedzieć na 10. Ja miałem 13. Teraz też nie powinno być źle - zapowiada nasz zawodnik.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska