Dwór Zieleniewskich po jednej stronie ulicy, po drugiej kościół pw. Świętych Piotra i Pawła, a pośrodku ruchliwa droga prowadząca do Olkusza. Do tego zakręt i przejście dla pieszych. Tak wygląda miejsce, gdzie regularnie dochodzi do wypadków, a kierowcy notorycznie łamią ograniczenie prędkości do 50 km na godzinę.
Niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze było właśnie przyczyną wypadku, do którego doszło tam w ubiegły piątek o godz. 17.45. Po fali upałów na drodze zalegała masa pyłu, chwilę wcześniej spadł deszcz i w efekcie na jezdni pojawiła się śliska maź. 20-letni kierowca volkswagena jadący od strony Trzebini na zakręcie stracił panowanie nad samochodem, uderzył w krawężnik, a później zjechał na przeciwny pas ruchu, gdzie czołowo zderzył się z toyotą.
Toyotą podróżowali Patrycja Filipek i Jarosław Kuć. Wracali z os. Gaj w Trzebini, gdzie chwilę wcześniej zawieźli dziecko na urodziny.
- Jechałem bardzo ostrożnie, wiedziałem, że jest ślisko, z jezdni unosiła się para. To była chwila, nie było szans, by zareagować. Nie do opisania jest widok najbliższej osoby, która leży koło ciebie i się nie odzywa - wspomina Jarosław Kuć, kierowca toyoty.
Podróżująca z nim Patrycja Filipek została zabrana do szpitala, gdzie spędziła noc. Następnego dnia opuściła lecznicę, jednak zarówno ona, jak i pan Jarosław mają problemy z poruszaniem się. Samochód natomiast nadaje się do kasacji.
- Dobrze, że nie było z nami dziecka. Czuję się szczęśliwa i wyróżniona przez Boga, że ofiarował mi kolejny dar życia - mówi Patrycja Filipek.
Uczestnicy wypadku po tym wydarzeniu postanowili walczyć o poprawę bezpieczeństwa w tym miejscu. Chcą w ten sposób spłacić dług wdzięczności i sprawić, by w tym miejscu nie dochodziło już więcej do wypadków.
- Jestem szczęśliwą mamą dwóch chłopców, ten dzień mógł zmienić życie kilkorga ludzi, gdyby nie cud. Ale kto będzie następny? Czy też doświadczy cudu? A może zostanie kaleką, może zginie? - tłumaczy Patrycja Filipek.
Razem z Jarosławem Kuciem chcą zmobilizować do działania władze. Będą zbierać głosy poparcia w sprawie poprawy bezpieczeństwa w tym miejscu. Pomoc zadeklarował już proboszcz parafii Piotra i Pawła.
Burmistrz Trzebini Jarosław Okoczuk w maju br. odebrał w Urzędzie Marszałkowskim w Krakowie promesę gwarantującą przyznanie dotacji w wysokości 150 tys. zł na budowę sygnalizacji świetlnej w tym niebezpiecznym miejscu. Jak się jednak okazuje, sygnalizacja tam nie powstanie. Po spotkaniu 3 czerwca br. z przedstawicielami Zarządu Dróg Wojewódzkich w Krakowie okazało się, że montaż świateł wiązałby się z koniecznością przebudowy całego skrzyżowania. To inwestycja zdecydowanie bardziej kosztowana i wymagająca pozwolenia na budowę.
- Z przyczyn niezależnych od nas nie można wykonać tam sygnalizacji świetlnej, projektant nie wyda na to zgody - tłumaczy Jarosław Okoczuk.
Pozyskane pieniądze nie przepadną, zostaną przeznaczone na budowę wyspy rozdzielającej pasy ruchu. Radni w czwartek mają podjąć decyzją w sprawie tej zmiany.
Podjęto również działania dotyczące poprawy bezpieczeństwa na kolejnym skrzyżowaniu drogi 791, tym razem w centrum Myślachowic, w pobliżu Domu Kultury. Chodzi o skrzyżowanie, które znajduje się w dolinie, ukształtowanie terenu ogranicza także widoczność.
- Przygotowana zostanie wielowariantowa koncepcja poprawy bezpieczeństwa w tym miejscu - mówi Jacek Woch, sołtys Myślachowic. Dzięki temu opracowaniu dowiemy się, czy w tym miejscu powinno powstać rondo, czy sygnalizacja świetlna. Opracowanie kosztować będzie 80 tys. zł.
FLESZ - Zmiany w egzaminach na prawo jazdy. Koniec oblewania kursantów dla zysku?
- Małżeństwo z Kęt musi opuścić i wyburzyć swój dom
- Tak bawiła się publiczność podczas Dni Libiąża 2019 [ZDJĘCIA]
- Piknik rodzinny przy remizie OSP w Jaszczurowej. Fotorelacja
- Sławomir na Święcie Bolesławia. Tam to potrafią sią bawić!
- Bezpieczne kąpieliska w Małopolsce Zachodniej
- Chrzanów. Większość autobusów ma klimatyzację, ale i tak jest gorąco
