Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Turcy, Kurdowie i Włosi otwierają u nas restauracje z kebabem i pizzą

Redakcja
Serdar Darwish zauważa, że sądeczan trudno  jest przekonać do nowych smaków. - Sami boją się zaryzykować i spróbować. Musi im ktoś polecić jedzenie. A dla nas to najlepsza reklama - mówi Kurd
Serdar Darwish zauważa, że sądeczan trudno jest przekonać do nowych smaków. - Sami boją się zaryzykować i spróbować. Musi im ktoś polecić jedzenie. A dla nas to najlepsza reklama - mówi Kurd Alicja Fałek
Żenią się z Polkami i w Nowym Sączu otwierają biznesy. Jakością kuchni chcą konkurować z miejscowymi restauratorami.

Włosi, Turcy, Wietnamczycy, a nawet Kurdowie starają się podbić podniebienia mieszkańców Nowego Sącza. W mieście, jeśli już powstają nowe restauracje, to szefami kuchni i właścicielami są w nich obcokrajowcy.
W samym centrum Nowego Sącza powstały dwie nowe kebabownie. Właścicielem jednej są Turcy, druga należy do rodzeństwa z Kurdystanu. Kilka dni temu na wprost ratusza otwarta została restauracja, w której oprócz oryginalnego tureckiego kebaba można spróbować także innych potraw.
W najbliższym czasie ożyje także lokal po słynnej restauracji "Imperial" przy deptaku ul. Jagiellońskiej. Właśnie to miejsce od Sądeckiej Agencji Rozwoju Regionalnego na okres 10 lat wydzierżawiła spółka Star Kebab Pizza, która również należy do obywatela Turcji.
Całkiem nieźle w Nowym Sączu radzą sobie restauracje serwujące typowo włoskie specjały. Oprócz kilkunastu co najmniej polskich "włoskich" pizzeri, powstają nowe. Za ich prowadzenie rzeczywiście zabierają się prawdziwi Włosi. To oni są szefami kuchni i starają się oduczyć sądeczan jedzenia pizzy na grubym cieście i polewania jej keczupem albo sosem czosnkowym. Choć nie kryją, że to dla nich ogromnie trudne zadanie.
Nowy Sącz dla obcokrajowców zajmujących się gastronomią stał się nie tylko miejscem do robienia interesu. Choć niektórzy nie do końca radzą sobie z językiem polskim, to zapewniają, że czują się tutaj jak w domu. Radość przynosi im dzielenie się tradycyjnymi potrawami, ale także swoją kulturą.
Andrea spełnił swój sen
Andrea Annunziata ponad 20 lat temu w Neapolu poznał Ewę Klimek, mieszkankę Nowego Sącza. Z miejsca się zakochał. Przez 12 lat po ślubie para żyła we Włoszech.
- Do Polski przyjeżdżaliśmy często, ale mojemu mężowi za każdym razem podobało się tu coraz bardziej - opowiada Ewa Klimek. - Gdy nasz syn miał sześć lat, a w drodze była córka, znów odwiedziliśmy Sącz. Mąż zakochał się tu po raz kolejny, tyle że w ulicy Jamnickiej - dodaje z uśmiechem.
Miłość była tak silna, że zaowocowała własnym domem i decyzją o przeniesieniu się do Nowego Sącza na stałe.
- Żona, jak to kobieta, marzyła o prowadzeniu włoskiego butiku i tak też się stało - zaznacza Andrea Annunziata. - Interes przetrwał dziewięć lat i przestał być opłacalny. Wtedy przyszedł czas na realizację mojego snu o własnej restauracji. Przyznaję, że wcześniej nigdy tego nie robiłem. Pracowałem w branży motoryzacyjnej.
"Vesuvio" - wyśniona restauracja Andrei - od ponad roku działa przy ul. Zofii Darowskiej. Gospodarz serwuje tam dania neapolitańskie, wykonywane z oryginalnych włoskich produktów. Królują owoce morza, suszona szynka, sery i wino z własnej winiarni, produkowane na stoku wulkanu Wezuwiusz.
- Początki łatwe nie były, ale zasadziliśmy ziarna, które powoli kiełkują - przyznaje Ewa Klimek. - Staramy się tworzyć tu rodzinny klimat, uczyć sądeczan, że wspólne jedzenie posiłków, to też czas na rozmowę. I myślę, że dzięki temu klienci do nas wracają.
Mąż zaraz ją poprawia, że to przede wszystkim zasługa kuchni. - Serwujemy dania lekkie, z niewielką ilością tłuszczu, które są po prostu zdrowe - mówi Andrea Annunziata. - W Polsce zmienia się klimat. Jest coraz cieplej i przez to zmieniają się też nawyki żywieniowe. Wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom - dodaje.
Choć polsko-włoskie małżeństwo przyznaje, że początkowo klientów dziwiła skromna karta dań oraz mała ilość dodatków na pizzy. Sądeczanie byli przyzwyczajeni do ciężkiego jedzenia, którego w ich restauracji nie ma.
- Za to przekonali się do owoców morza. Często zdarzają się goście, którzy u nas próbują ich po raz pierwszy - zaznacza Ewa Klimek. - My ich uczymy, jak poradzić sobie z małżami czy krewetkami.
Teraz tu jest mój dom
Serdar Darwish jest Kurdem. Do Polski przyjechał osiem lat temu. W Kaliszu przed czterema laty poznał swoją żonę, która pochodzi z Rytra. Po dwóch latach się pobrali, a niecały rok temu postanowili przenieść do Nowego Sącza. Mają dwóch synów. - Mimo że mieliśmy silną konkurencję postanowiłem wraz z bratem zaryzykować i otworzyć lokal z kebabem. Tym zajmowaliśmy się już wcześniej - mówi Serdar Darwish. - Działamy już ósmy miesiąc. Zauważyłem, że mieszkańcy Nowego Sącza boją się nowości. Wolą jeść w sprawdzonych miejscach. Dlatego łatwo nam nie było.
Najlepszą reklamą dla "Sultan Kebab" okazali się klienci, którzy zachęcają swoich znajomych do spróbowania kurdyjskiej wersji popularnego w Sączu kebabu. - Co nas różni od tureckiego? Sposób przygotowania i przede wszystkim sosy, ale tajemnicy kuchni nie zdradzę - zastrzega Serdar.
Współwłaściciel kebabu przy ul. Dunajewskiego zaznacza, że jego klienci nie tylko chcą zjeść, ale też poznać nieco jego kulturę. - Większość myśli, że jesteśmy Turkami. Gdy mówię, że pochodzę z Kurdystanu, pada pytanie: A gdzie to jest? - śmieje się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska