Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylicz. Ratuje życie starych i schorowanych zwierząt gospodarskich. Poznajcie Izabelę Mikulską i jej wyjątkową farmę

Klaudia Kulak
Klaudia Kulak
Izabela Mikulska i jej zwierzęta na farmie LaMa w Tyliczu. Pod jej opieką znalazły spokój, miłość i akceptację mimo chorób i ciężkich przeżyć, które mają na swoim koncie.
Izabela Mikulska i jej zwierzęta na farmie LaMa w Tyliczu. Pod jej opieką znalazły spokój, miłość i akceptację mimo chorób i ciężkich przeżyć, które mają na swoim koncie. z archiwum Izabeli Mikulskiej
Starość i choroba nie musi oznaczać samotności i smutku. O tym przekonuje mieszkanka Tylicza Izabela Mikulska, która prowadzi farmę dla starych, schorowanych i porzuconych zwierząt - głównie gospodarskich. To między innymi konie, która wiele lat pracowały w pobliskich gospodarstwach, a ich właściciele po latach chcieli sprzedać je do rzeźni, albo owieczki, które zostały odrzucone przez matki. Są też ślepe koty, które ktoś wyrzucił. W farmie LaMa wszystkie zwierzęta dostają opiekę i miłość - tak ważne w ostatnich latach życia, lub przy dochodzeniu do zdrowia.

FLESZ - Polacy się starzeją a miasta wyludniają. Jest raport GUS

od 16 lat

Jak wspomina Izabela Mikulska, od dziecka zbierała z okolicy wszystkie chore zwierzęta, potrącone koty czy psy, a nawet zabierała żywe myszki, którymi bawiły się koty, aby ocalić im życie. Kiedy zwierzęta doszły do zdrowia szukała dla nich domu, a te, których nikt nie chciał zostawały u niej. Zbiegiem lat jej miłość do zwierząt zaowocowała stworzeniem wyjątkowego miejsca - farmy, gdzie aktualnie łącznie żyje około 40 zwierząt, w tym aż 20 koni i około 15 owiec wykarmionych butelkami.

Gdyby nie jej praca, zwierzęta, które aktualnie znajdują się pod jej opieką pewnie już by nie żyły. Większość z nich ma bowiem na swoim koncie traumatyczne przeżycia, albo wiele lat ciężkiej pracy na roli, po których ich właściciele nie mieli skrupułów, aby się ich pozbyć. Izabela Mikulska wykupywała i nadal wykupuje je w cenie mięsa i zapewnia im dożywotnią opiekę.

- Na wsi tak jest, że zwierzęta, które są chore, lub nie mogą pracować trafiają do rzeźni, albo są zostawiane, aby same zdechły. Podobnie jest też z młodymi zwierzakami. Mam u siebie w domu owieczkę. Melka ma teraz półtorej roku. W moim domu mieszkała 7 miesięcy, bo jej matka zdechła. Zrobiłam cesarskie cięcie i udało się uratować to jagnię. Teraz biega za mną jak piesek i śpi na kanapie, a jej wdzięczność jest nie do opisania. Mam też klacz, którą porzuciła matka, a mnie udało się ją wykarmić - mówi dla „Gazety Krakowskiej” Izabela Mikulska.

W farmie jest też wiele konie po kontuzjach, albo takich, które w sezonie były tak umęczone, że po jego zakończeniu właściwie nie nadawały się już do pracy. U niej znalazły bezpieczny dom, gdzie spokojnie mogą zregenerować siły i dochodzić do zdrowia.

Swoje wyjątkowe gospodarstwo pani Izabela postanowiła pokazać światu. Farmę można bowiem odwiedzać i spędzić wyjątkowy czas w towarzystwie zwierząt. Jej „mini zoo”, jest jednak zupełnie inne niż te, które większość z nas widziała w swoim życiu. Zwierzęta nie są młode i bardzo atrakcyjne estetycznie. Większość z nich to schorowane staruszki, albo porzucone kalekie zwierzaki.

- Krówki, indyki, baranki, kózki i króliki - to głównie moi podopieczni. Wiele zwierzaków wykarmiłam butelkami i będą mieć u mnie miejsce do końca swojego życia. Zbieram też porzucone kotki czy pieski. Utrzymuję je ze swoich pieniędzy i leczę każde zwierzę, nawet kiedy weterynarz ostrzega mnie, że to przewyższa wartość zwierzęcia. Jego wartości nie da się przecież wycenić - przyznaje Mikulska.

Przy farmie LaMa funkcjonuje też jazda konna, ale przyjeżdżają tam również wycieczki szkolne. To dla odwiedzających to miejsce dzieci lekcja szacunku do słabszych.

- Kiedy na przykład dzieci widzą ułomnego czy niepełnosprawnego w jakiś sposób baranka, inaczej patrzą na swoje życie. Dzieciaki mogą też karmić te zwierzęta, a ja im opowiadam ich historie. Mogą też je dotknąć, bo to bardzo oswojone zwierzęta - mówi nasza rozmówczyni.

Izabela Mikulska współpracuje również z krynickim oddziałem Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Często jej farma stawała się domem tymczasowym dla zwierząt odbieranych w czasie interwencji.

- Pani Izabela kiedyś była inspektorem TOZ. Teraz jej pomoc jest dla nas nieoceniona. Mamy do niej pełne zaufanie i wiemy, że ma ogromne serce do zwierząt, które ratuje, wykarmia i obdarza miłością. Gdyby nie ona, wszystkie te zwierzęta już by nie żyły. Wiele koni, które ma u siebie, bez odpowiedniej karmy, codziennej nebulizacji i rehabilitacji nie miałyby szans na przeżycie - przyznaje Sylwia śliwa, inspektor Krynickiego TOZ.

Odwiedzający to miejsce często zostawiają datki, aby wesprzeć działalność farmy, a jeśli leczenie jakiegoś zwierzaka okazuje się być zbyt kosztowne, pani Izabela otwiera zbiórki, lub prosi o pomoc znajomych. Utrzymanie takiego miejsca to jednak ogromne koszty.

Aby zdobyć środki na leczenie zwierząt, ale również utrzymanie farmy, w najbliższą niedzielę (17 lipca) w godz. Od 11 do 18 na farmie odbędą się dni otwarte. Dochód w pełni przeznaczony zostanie na ratowanie życia zwierząt w farmie LaMa w Tyliczu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska