Cała sytuacja jest tym bardziej kuriozalna, że kilka dni temu na stronie internetowej ZIKiT pojawiła się informacja o powstaniu specjalnej interaktywnej mapy. „Na mapie jednostki miejskie oraz spółki będą zamieszczać planowane zadania. Ma to zapobiec nakładaniu się na siebie różnych inwestycji prowadzonych w mieście” - zachwalali nową inicjatywę pracownicy ZIKiT. Jak widać... nie przyniosła ona żadnych efektów.
W poniedziałek, za zgodą urzędników deweloper zamknął na kilka dni (prace mają potrwać przynajmniej do soboty) całą ulicę Czyżewskiego, przy której prowadził swoją inwestycję. - Deweloper na własny koszt odtwarza nawierzchnię jezdni, rozkopaną podczas wykonywania wodociągów - tłumaczy Michał Pyclik z biura prasowego ZIKiT.
Efekt jest jednak taki, że Krowodrza została praktycznie sparaliżowana. Z północnych części Krakowa, właśnie w stronę Krowodrzy już od wielu tygodni nie można było przejechać ani ulicą Rydla, ani Łokietka. Zablokowali je kolejarze z PKP PLK, remontujący i dobudowujący tory. Kierowcy przejeżdżali więc pod jedynym otwartym w okolicy wiaduktem, w rejonie skrzyżowania ul. Radzikowskiego, Stachniewicza i Wybickiego. - Już w ostatnim czasie regularnie tworzyły się w tym miejscu gigantyczne korki, ale teraz jest już prawdziwy dramat - mówi Karolina Ragankiewicz, mieszkanka Krowodrzy.
Tak wygląda Nowa Huta. Zobacz niesamowite zdjęcia z lotu ptaka
Jeszcze do poniedziałku, po wyjeździe spod wiaduktu, kierowcy mogli bowiem pojechać albo w lewo, w ul. Wrocławską, albo prosto w ul. Czyżewskiego i dalej przez ul. Głowackiego w kierunku ul. Bronowickiej. Ruch więc częściowo się rozkładał. Po zamknięciu ul. Czyżewskiego, generuje się on na ul. Wrocławskiej, która wczoraj, podczas porannego i popołudniowego szczytu komunikacyjnego została praktycznie sparaliżowana.
Na internetowach mapach prezentujących natężenie ruchu wyraźnie widać było, że ogromne zatory tworzyły się również na kolejnych okolicznych ulicach m.in. alei Kijowskiej. I tkwiły w nich nie tylko samochody osobowe, ale również autobusy miejskie. Jak przyznaje Marek Gancarczy, rzecznik MPK, np. autobus numer 144 i 194 notowały opóźnienia sięgające nawet pół godziny. - Rano straciłam w samochodzie 40 minut, aby zawieźć dziecko z ul. Radzikowskiego do szkoły przy ul. Mazowieckej - a to przecież dwa kilometry - zaznacza Karolina Ragankiewicz.
- Nie mogę zrozumieć, jak urzędnicy mogli wydać zgodę na zamknięcie Czyżewskiego, wiedząc, że tyle innych ulic jest w okolicy zamkniętych. Zrobił się totalny bałagan i paraliż komunikacyjny. To dezorganizuje ludziom życie - dodaje.
Urzędnicy oczywiście w swoim sytulu zrzucają z siebie odpowiedzialność i twierdzą, że... wybrali najbardziej korzystne dla mieszkanców rozwiązanie. Co do jeszcze większej irytacji doprowadza kierowców i pasażerów komunikacji miejskiej.
Najlogiczniejszym wydawałoby się bowiem odsunięcie w czasie naprawy ul. Czyżewskiego np. do momentu, gdy kolejarze otworzą przejazd przez ul. Rydla - ma to nastąpić pod koniec roku. W ZIKiT twierdzą jednak, że po pierwsze remont Czyżewskiego jest pilny, a po drugie zaznaczają, że w listopadzie i grudniu w Krakowie ruch jest zdecydowanie większy niż w styczniu i zamknięcie wtedy ul. Czyżewskiego mogłoby spowodować jeszcze większe korki.
Idąc więc tą logiką i szukając okresów w których ruch jest mniejszy, urzędnicy powinni zobligować dewelopera do przeprowadzenia remontu ul. Czyżewskiego nie w styczniu, a w połowie lutego, gdy trwać będą ferię zimowe a z miasta wyjedzie wiele osób. Nie zrobili jednak tego bo... odradzali im tego kolejarze. - Rozważaliśmy wykonanie robót w ferie, ale po konsultacji z PKP PLK pozostaliśmy przy terminie styczniowym - mówi Michał Pyclik, rzecznik ZIKiT.
Okazuje się bowiem, że w lutym... kolejarze sami planują wprowadzić kolejne ograniczenia w ruchu w tej części miasta. Chodzi o zmianę organizacji ruchu w rejonie skrzyżowania ul. Rydla i Radzikowskiego, choć w PKP PLK zaznaczają, że szczegóły będą dopiero podawać w najbliższym czasie. Co nie wróży dobrze mieszkańcom Krowodrzy i północnych części miasta.
KONIECZNIE ZOBACZCIE: