Do Chaty Górskiej na Cyrli można dotrzeć jedynie piechotą od strony Rytra. Turyści tam się jednak nie zapuszczają. Pięciokilometrowy odcinek pokonują tylko właściciele, którzy muszą zadbać o zapasy żywności.
- Dwa dni zajęło nam sprowadzenie terenowego samochodu na dół - opowiada Jacek Świcorz, właściciel schroniska na Cyrli. - Jeździmy nim na zakupy, a potem zapasy wnosimy na plecach na górę.
W sobotę nocowało tam tylko dwoje turystów. Od niedzieli wszystkich 20 miejsc noclegowych jest wolnych. Tak samo jest w schronisku na Przehybie, dysponującym 45 łóżkami.
- Można do nas dojechać wyłącznie skuterem od strony Gabonia - mówi Olga Bielak, kierująca schroniskiem. - Pokonanie siedmiu kilometrów po ciężkim, mokrym śniegu zabiera jednak sporo czasu.
Adam Sylka, szef schroniska na Hali Łabowskiej, ostatnich gości pożegnał w niedzielę. Było to czworo wytrawnych turystów, którzy przedarli się ze Składzistego jedyną drogą na halę, której nie przykryły metrowe zaspy. Na kolejnych śmiałków czeka aż 60 miejsc noclegowych.
- To już trzecia moja zima w tym schronisku - mówi Sylka. - W marcu ubiegłego roku bez trudu dojechałem tutaj samochodem osobowym. Dziś pokonanie na skuterze śnieżnym dziewięciokilometrowego odcinka ze Składzistego zabrało mi ponad cztery godziny. Cóż, w tym roku pierwszego dnia wiosny raczej nie przywitamy.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+