Druk umieszczono na pojeździe zaparkowanym na ul. Górskiej. Na szczęście właściciel auta zachował czujność i zamiast wykonać przelew na wskazany numer konta, poszedł wyjaśnić sprawę do straży miejskiej. - Na mandacie widniała kwota 100 złotych do zapłaty. Oprócz tego nie brakowało mylnych informacji. Na przykład nasz adres zapisano jako ulica Kazimierza Wielkiego 12, zamiast 2. Numer konta również nie ma nic wspólnego z tym posiadanym przez straż miejską - tłumaczy Krzysztof Tomasik, komendant bocheńskich strażników.
Funkcjonariusz wyjaśnia kierowcom parkującym w Bochni, że jego jednostka nie wystawia tego typu mandatów. - Nie umieszczamy ich za wycieraczkami samochodów. Kierowcy mogą tam jedynie znaleźć wezwanie do stawienia się w naszej siedzibie. Wówczas na miejscu legitymujemy kierowcę, rozmawiamy z nim o popełnionym wykroczeniu i pouczamy, nakładamy grzywnę lub kierujemy sprawę do sądu, w przypadku gdy strona nie chce przyjąć mandatu - informuje Krzysztof Tomasik.
Komendant zgłosił sprawę bocheńskiej policji, która pod nadzorem prokuratora rozpoczęła dochodzenie w tej sprawie. Efekty powinniśmy poznać w najbliższych dniach. Policja nie wyklucza, że to był tylko dowcip, a nie próba wyłudzenia pieniędzy. Póki co służby apelują, żeby zgłaszać się do nich w przypadku znalezienia za wycieraczką mandatu.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+