Nie, no, spokojnie, ja też nie czytałem, co mnie (nas?) obchodzą perypetie jakichś obcych celebrytów, zwłaszcza że i w Polsce mogłaby się ukazać analogiczna - równie nudna i nikomu do niczego nie potrzebna - (auto)biografia Rafała Trzaskowskiego pt. „Zapasowy”, doskonale oddająca jego sposób funkcjonowania w polityce.
Sporo się ostatnio mówi o możliwości wymiany szefa Platformy Obywatelskiej, przynoszącego swej partii więcej szkód niż korzyści, co stwierdzają nawet zwolennicy PO. Miejsce Donalda Tuska miałby więc zająć tenże Trzaskowski, swoisty weteran, już raz wykorzystany jako dubler, kaskader czy właśnie zapasowy kandydat w wyborach, podstawiony za spychającą notowania PO na dno Małgorzatę Kidawę-Błońską.
Rzecz wydaje się dość prawdopodobna. Donald Tusk, przysłany do nas jako kandydat na premiera przez samą Ursulę von der Leyen (pamiętacie Państwo udzielone mu na drogę błogosławieństwo?) niewątpliwie zatrzymał znowu spadające na dno notowania swej partii, spychane tam przez przewodnictwo Borysa Budki, ale na tym koniec. Pojawił się szklany sufit, którego PO nijak (na szczęście) przebić nie może. Ale bardziej prawdopodobny wydaje mi się inny powód planowanych zmian: po prostu, Tusk zawiódł nadzieje Brukseli w kwestii kierunku, w jakim mógłby poprowadzić Polskę, gdyby te wybory ewentualnie jednak wygrał. I to mogło zadecydować o wycofaniu mu poparcia oraz przeniesieniu go na Trzaskowskiego właśnie.
Decydująca wydaje mi się trwająca w Polsce dyskusja na temat drożyzny, w której Tusk niebacznie użył pojęcia „mój ukochany schaboszczak”, wprost dopuszczając się herezji i zdrady brukselskich ideałów. Czy można się więc dziwić, że wspierające PO siły przerzucają swe sympatie na prezydenta Warszawy, jednego z czołowych ideologów wegańskiego (choć wzbogacanego robakami) postępu, lansowanego w ramach organizacji C40 Cities?
I tak oto otrzymujemy kolejny dowód na prawdziwość historiozoficznej diagnozy, wedle której rewolucje zawsze pożerają własne dzieci. Zwłaszcza, że w tym przypadku słowo „pożerają” jest na miejscu jeszcze bardziej niż zwykle, he, he, he…
