Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W co my się ojcze, w co my się synu, wpakowaliśmy? W piwo!

Maria Mazurek
Ivan i jego syn Andrzej w grybowskim browarze
Ivan i jego syn Andrzej w grybowskim browarze Joanna Urbaniec
Kiedy Ivan (ojciec) i Andrej (syn), Czech i Słowak, dziesięć lat temu przejmowali browar pod Sączem, o warzonym tu piwie mówiono w okolicy: „Zemsta Grybowa”. Bo mściło się na tych, którzy odważyli się je wypić. Chovancowie nieraz pluli sobie w brodę...

Ivan, Czech, starszy Chovanec, utrzymuje, że urodził się z kuflem w rękach. - Nie wiem, jak mamie się to udało, ha, ha! - śmieje się głośno, donośnie, serdecznie.

Bycie Czechem, mówi, do czegoś zobowiązuje. Więc go zobowiązało do tego, żeby zostać ekspertem od piwa i piwowarstwa. W latach osiemdziesiątych jeździł po Europie (a nawet i we Władywostoku był), gdzie budował lub „naprawiał” browary.

Jeszcze zanim zaczął swoje zawodowo-piwne podróże, studiował w Żylinie. Tam zakochał się w Słowaczce, z którą się ożenił. Tam, 38 lat temu, na świecie pojawił się Andrej, który już uważa się za Słowaka. Od ojca uczył się jak robić piwo, jak modernizować browary, jak promować złocisty trunek.

Andrej: Piwo jest najstarszym alkoholowym napojem na świecie. Niech pani nie daje sobie wmówić, że jest nim wino. I powiem pani, uwarzyć piwo to jest majstersztyk, to cud jest. Każdy, kto ma jakąś wiedzę na ten temat, zdaje sobie sprawę, jaka to umiejętność.

Browar z historią
11 lat temu Ivan z Andrejem usłyszeli, że na sprzedaż jest upadający browar w Grybowie. Zadłużony, nierentowny, przestarzały. Z chłodni wyciekał do piwa amoniak. Na produkowany tu napój mówiło się „zemsta Grybowa”. Podjęli ryzyko. Dziś przyznają, że nie do końca zdając sobie sprawę z tego, w co się pakują.

Pierwsze wzmianki o browarze, jeszcze wówczas nie w Grybowie, a w sąsiedniej Siołkowej, pochodzą z początków XIX wieku. Ale za prawdziwe narodziny browaru możemy uznać 1887 rok, kiedy drobny zakład kupił Franciszek Paschek, czeski piwowar. Zaczął rozbudowę skromnego dotychczas browaru, stawiając budynki również w Grybowie. Powymyślał wszystko tak sprytnie, że służy do dziś.

Weźmy podziemne pomieszczenia w skałach służące do fermentacji piwa. Andrej przypuszcza, że takich nie ma w całej Polsce. Piwo za czasów Paschka dostarczano do Wiednia, Budapesztu, w każdy zakątek monarchii austro-węgierskiej.

Po śmierci Paschka browarem zajmował się jego syn, później - wnuk. Złotą erę grybowskiego browaru przerwała II wojna światowa. Wprawdzie hitlerowcy pozwolili na produkowanie piwa, ale tylko dwóch rodzajów, które miały być wyłącznie dla okupantów. Po wojnie browar zaś został własnością państwową i funkcjonował jako jeden z zakładów produkcyjnych browaru w Okocimiu. W latach dziewięćdziesiątych stał się „spółką z o.o.”. I wtedy zaczął na dobre upadać.

Pot i krew
Ivan i Andrej (początkowo z polskim wspólnikiem) przejęli spółkę w 2005 r. - Co tu się działo... - ojciec i syn kiwają głowami. - To zatrute amoniakiem piwo sprzedawano po 40 groszy od butelki, poniżej kosztów produkcji. Część piwa była importowana z Węgier i sprzedawane pod grybowską marką. Czemu z Węgier, ha, ha!, czy Węgrzy potrafią robić piwo!? Widzi pani, co za absurd... - opowiadają właściciele grybowskiego browaru.

Początki określają dwoma słowami: pot i krew. I tak przez pierwszych pięć lat. Później był już tylko pot.

Andrej: Powiedzieć, że zaczynaliśmy od zera, to mało. My zaczynaliśmy od minusa: finansowego i wizerunkowego. Browar był zadłużony, nierentowny, a jak ludzie słyszeli: piwo z Grybowa, to nie chcieli pić. Musieliśmy zmienić technologię, wizerunek.

Pracowali jednocześnie jako menedżerowie, piwowarzy, administratorzy, robotnicy. Plan? Robić dobre piwo. Wierzyli, że wtedy browar sam się wybroni.

Co rozlewasz, ludwika?
Na dobre piwo składają się trzy rzeczy: woda, surowce, człowiek. Od wody zaczyna się jakość. Więc w Grybowie mają swoje studnie głębinowe z wodą krystalicznie czystą, smaczną, idealną do piwa. Słód, chmiel, drożdże - specjalnie wyselekcjonowane. No i człowiek. Musi mieć serce do tego.

Andrej twierdzi, że gdyby nie to serce do piwa, dawno by już wszystko rzucił i wyjechał. - 10 lat żyję w Polsce i jeszcze nie potrafię zrozumieć, jak to wszystko funkcjonuje. Mogę prosić, poprawiać, a w KRS-ie i tak widnieję jako „Andrzej”, nie Andrej. Albo pesel. Przecież to numer dany człowiekowi raz na całe życie, aż do śmierci. A tu, w Polsce, musiałem sobie wyrobić nowy pesel. I teraz mam dwa: słowacki i polski - opowiada Chovanec-syn.

Jego ojciec: Tu jest tyle pracy, że cały czas siedzimy w Polsce. Dziwię się, że żony się z nami nie rozwiodły. A pieniądze za tym nie idą, i tak wszystkie tu zostawiamy, bo piwo to wyrób akcyzowy, więc 80 proc. naszych przychodów idzie na państwo polskie, a za resztę trzeba surowce kupić, opłacić ludzi i energię. A jeszcze ciągle kontrole jakieś, dziś na przykład pożarowa.

Z Andrejem podzielili się robotą tak: ojciec jest od „czarnej roboty”, a więc finansów, spraw kadrowych, administracyjnych. Syn zajmuje się produkcją piwa, łącznie z tym, że to on jego smaki wymyśla.

I tak w ostatnich latach powstały tu piwa takie jak: „svejkove”, klasyczny lager, pils (czyli dolnej fermentacji) niefiltrowane, takie jakie piło się w ostatnich latach c.k. monarchii; „trzcinowe”, jedyne w Polsce słodowe z trzcinowego cukru, słodkawe, brązowe, z kremową pianą, w której zakochują się kobiety; „femme fatale”, ciemne, trochę przypominające guinnessa, produkowane w Grybowie 40 lat temu; ESB z jeźdźcem konnym na etykiecie, angielskie pale ale. Fermentuje w otwartych kadziach, delikatnie karmelowe, ale i goryczkowe. Duma Andreja;

„Aloesowe z curacao i miodem”, intensywnie zielone, orzeźwiające. Jak Andrej je wymyślił, mówili ludzie: Co - ludwika rozlewasz do butelek po piwie? Dziś ma sporo sympatyków. I jeszcze postawili na piwa lokalne: sądeckie, krynickie, gorlickie i tak dalej. Ot, żeby ludzie czuli się wyróżnieni.

Satysfakcja
Browar w Grybowie (który teraz nazywa się Pilsweizer) w zeszłym roku wyprodukował 10 tysięcy hektolitrów piwa, pięć razy więcej niż przed pięcioma laty. Ale można to porównać do wyniku browarów w Poznaniu i Tychach, które produkują ponad 13 milionów hektolitrów piwa rocznie.

Ojciec i syn zapewniają, że nie o ilość im chodzi: My stawiamy na piwo dla smakoszy, oryginalne, regionalne, o długim czasie produkcji (pewne odmiany robi się nawet przez dwa miesiące!). Dziś, jak piwo rozlewamy, ustawiają się tu kolejki. I to daje radość, satysfakcję, że uczymy Polaków piwnej kultury.

Grybów
miasto w powiecie nowosądeckim, położone na pograniczu Beskidu Niskiego i Pogórza Rożnowskiego, nad rzeką Białą.
Założone w 1340 przez króla Kazimierza Wielkiego dla kolonistów ze Śląska i Niemiec. Stąd pierwotnie występujące nazwy Grünberg, Grynberg czy Grevenstadt. Z upływem czasu ludność i nazwa miasta uległy polonizacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska