Co ciekawe, w niektórych miastach ceny są dziś niższe niż rok temu. Tak jest np. w Krakowie, gdzie metr kwadratowy kosztuje średnio 6724 zł, czyli o 1,1 proc. mniej niż 12 miesięcy temu. W Katowicach odnotowano jeszcze większy spadek, bo o 6,4 proc. spadek, a w Bydgoszczy o 12,2 proc.
Na drugim biegunie jest Warszawa. W stolicy ceny transakcyjne mieszkań są wyższe o 11 proc., a za metr kwadratowy trzeba płacić średnio 8155 zł. Jeszcze bardziej (o 12,4 proc.) poszły w górę ceny w Bydgoszczy, ale tam metr kosztuje tylko 4804 zł. To jedna z najniższych stawek w kraju.
W Gdańsku zanotowano 10-proc. wzrost cen mieszkań. Za metr trzeba płacić 6332 zł. We Wrocławiu metr jest o ponad 200 zł tańszy, a ceny w stolicy Dolnego Śląska nie zmieniły się od roku.
Analitycy Home Brokera twierdzą, że coraz więcej danych wskazuje na to, że rodzimy rynek mieszkaniowy wchodzi w kolejną, prawdopodobnie ostatnią, fazę hossy, bo kupujących jest mniej, gdyż ceny mieszkań zaczęły bardzo szybko rosnąć. Spadek liczby chętnych na zakup własnego „M” może przede wszystkim wynikać z odpływu inwestorów, bo 10-proc. wzrost cen mieszkań oznacza, że rentowność ich wynajęcia nie jest dla nich satysfakcjonująca.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Obowiązki na zwolnieniu lekarskim. Kiedy ZUS może skontrolować chorego?