Sprawa wyszła na jaw przy okazji wystawy Instytutu Pamięci Narodowej "Twarze wadowickiej bezpieki", którą od kilku dni można oglądać na rynku papieskiego miasta.
Wśród wielu zdjęć funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego i Służby Bezpieczeństwa w Wadowicach na wystawie znalazł się chorąży Władysław Klaja (56 l.), dziś nauczyciel i pedagog szkolny w andrychowskim liceum. W latach 1983-87 inspektor sekcji III w SB w Wadowicach, powołanej do walki z opozycją, a potem, od roku 1987 do 1989 inspektor sekcji IV SB, zajmującej się walką z Kościołem.
Pedagog szkolny Władysław Klaja przeszłości nie ukrywa.
- W swojej dawnej pracy nie robiłem niczego, co by komukolwiek szkodziło - mówi. Opowiada, że do SB trafił z przypadku. - Zaczęło się od trąbki - twierdzi. Właśnie na tym instrumencie grał jako młody chłopak. Chciał należeć do orkiestry. Dostał się do zespołu dętego działającego przy komendzie milicji w Bielsku-Białej. - Potem sprawy potoczyły się swoim torem. Trudno było się wyplątać z tych szeregów - mówi.
Jak twierdzi Klaja, jego uczniowie nie pytają go dziś o przeszłość. - Ja nigdy stąd nie wyjeżdżałem, nie uciekałem. Znam rodziny uczniów, a oni znają mnie. To jest małe środowisko, więc z pewnością są uczniowie, którzy wiele o mnie wiedzą, ale myślę, że to nie ma dla nich znaczenia. Oni widzą, co teraz robię - twierdzi nauczyciel.
Podkreśla, że oprócz pracy w szkole zajmuje się działalnością charytatywną. Prowadzi 15 środowisk opiekuńczych , które zajmują się osobami starszymi i schorowanymi.
Paweł Mrzygłód, dyrektor andrychowskiego liceum, zna przeszłość swojego pracownika. - Gdyby to ode mnie zależało, zakazałbym pracy w szkole dawnym funkcjonariuszom SB. Ale prawo tego nie zakazuje. Pan Władysław pracuje tutaj dłużej niż ja jestem dyrektorem i mamy normalne stosunki służbowe - mówi dyrektor.
Co ciekawe, gdy Klaja zaczynał pracę w SB w latach 80., Paweł Mrzygłód, wówczas uczeń liceum, miał sprawę na komendzie MO za wieszanie krzyży w klasach szkolnych.
- Uczciwie jednak trzeba powiedzieć, że pan Władysław ma dobry kontakt z młodzieżą i jego praca jest oceniana pozytywnie - mówi dyrektor.
Potwierdzają to nagrody przyznawane nauczycielowi i opinie uczniów. - Świetny facet. Można z nim pogadać o każdej sprawie. SB? A co to było? - pyta 17-letni Krzysztof, andrychowski licealista.
Zdaniem Wojciecha Frazika, naczelnika biura edukacji IPN w Krakowie, każdy przypadek przeszłości funkcjonariusza SB powinien być oceniany osobno. - Nie da się jednak zaprzeczyć oczywistym faktom. Bezpieka zwalczała dążenia niepodległościowe narodu polskiego i była narzędziem aparatu represji - mówi historyk.
Bardziej jednoznacznie wypowiada się Zdzisław Szczur, szef NSZZ "Solidarność" w Wadowicach, więziony w stanie wojennym. Jego zdaniem, funkcjonariusze SB nie powinni dziś uczyć i wychowywać dzieci w szkołach. - Oczywiście każdy człowiek powinien mieć szansę naprawy swoich błędów. Ale jakoś wątpię, by ze swoją postawą moralną esbecy zasługiwali na to, by wychowywać dzieci w szkołach - mówi Szczur.