
Sporty wodne to zdecydowana i bezkonkurencyjna forma spędzania czasu na urlopie. To bardzo pozytywne zjawisko, zważywszy tym bardziej, że druga z preferowanych form - kulinaria (powiedzmy wprost: spędzanie czasu przy restauracyjnym stoliku, w pubie na świeżym powietrzu czy przyplażowym grillbarze) ma niemal o połowę preferencji w zestawieniu z aktywnym relaksem na wodzie.
Pozytywne jest także to, że odpoczywając na wodzie - obojętnie: pasjonując się pływaniem, żeglowaniem, kajakarstwem czy nawet pedałowaniem na rowerze wodnym - nie da się odpisywać na służbowe e-maile, a nawet toczyć służbowych rozmów. Na dodatek choćby względu bezpieczeństwa wymagają by maksymalnie skoncentrować się na aktualnie wykonywanej czynności. Najlepsze w tym wszystkim jest żeglarstwo, bo poza absorbowaniem rąk i głowy odbywa się w znacznej części w tych rewirach akwenów wodnych, w których zasięg Internetu jest mocno ograniczony!

Większość z nas spędza tegoroczne urlopy w kraju. Ciekawie więc rozkłada się budżet urlopowy. Niemal 40 proc. pochłaniają koszty zakwaterowania, a trzy kolejne grupy wydatków: dojazd, jedzenie oraz organizowanie atrakcji - praktycznie po równo czyli w okolicach 20 procent.
To wskazuje, że większość z nas wybiera podróże samochodem - który nie tylko jest środkiem lokomocji na dojazd i powrót z wakacji, ale też dość intensywnie używany jest w ich toku. Zapewne w ten sposób organizujemy sobie część atrakcji (wycieczki po okolicy), to też jest alternatywa na gorszy pogodowo czas gdy chmury nie pozwalają leżeć plackiem na plaży.
Lepiej zresztą wtedy wybrać się na wycieczkę autem niż sprawdzać służbową pocztę i odpowiadać na e-maile. Albo co gorsza telefonować do szefów i kolegów z pracy z pytaniem czy nie potrzebują naszego wsparcia!