Otóż Mario Goetze zapewnił swoim rodakom mistrzostwo świata, a Mitchell Weiser - młodzieżowe mistrzostwo Europy.
Złote dzieci niemieckiego futbolu? Patrząc tylko na te dwa mecze - na Maracanie i na stadionie Cracovii - niewątpliwie. Ale kariera obu piłkarzy nie jest tak prosta, jakby się wydawało. Obaj przeżyli bolesne upadki (w Bayernie Monachium), obaj nie dali rady przebić się do składu pełnego gwiazd, choć z jedną zasadniczą różnicą - Goetze już po złotym golu w Brazylii, Weiser jeszcze przed decydującą bramką w piątek przeciwko Hiszpanii.
- To niesamowite zakończenie sezonu, który był dla mnie bardzo trudny. Szczególnie ostatnie pół roku. Gdy tylko zdałem sobie sprawę, czego dokonaliśmy, łzy same cisnęły mi się do oczu - powiedział.
Ostatnie miesiące rzeczywiście w żaden sposób nie zapowiadały takiego finału. W barwach Herthy Berlin, do której odszedł przed dwoma laty, wystąpił jedynie w pięciu spotkaniach w rundzie rewanżowej. Przed decydującym meczem w Krakowie też miał furę szczęścia. Gdyby nie kontuzja Daviego Selkego, pewnie nie pojawiłby się w podstawowej jedenastce, tak samo jak w półfinale przeciwko Anglikom. I jeszcze na końcu ten gol - strzelony w nietypowy sposób, idealnie w punkt, na oczach zaskoczonych rywali śledzących tylko perfekcyjny lob.
- Sam nie wiem, w jaki sposób piłka wpadła do siatki. Szczęście na pewno mi sprzyjało - przyznał niemiecki pomocnik. Można nawet uznać to trafienie za symboliczne, jeśli przypomnimy, że idolem Weisera wciąż pozostaje... Michael Jordan.
Z tym też wiąże się osobna historia. Podczas trzyletniego pobytu w Bayernie (2012-2015, z przerwą na wypożyczenie do Kaiserslautern) młody Mitchell zażyczył sobie koszulkę z numerem 23 na cześć amerykańskiego koszykarza i ją nosił do czasu, aż w klubie pojawił się Pepe Reina jako zmiennik Manuela Neuera. Swój szczęśliwy numer Weiser odzyskał dopiero w Herthcie.
Ale nie tylko zainteresowanie Jordanem czyni z młodego Niemca piłkarza szczególnego. Charakterystyczne, ciemne okulary a la Lennon „przyklejone” do czoła; wzrok utkwiony w martwym punkcie przy każdej odpowiedzi na pytanie; czerwona, czysta koszulka, podczas gdy koledzy nie zdążyli zdjąć tych, które mieli na sobie podczas meczu - już na pierwszy rzut oka Weiser wyróżniał się na tle pozostałych Niemców, gdy po ostatnim triumfie pojawił się w strefie dla mediów.
„Mitch” kontynuuje tradycje rodzinne, choć z dużo lepszym skutkiem. Jego ojciec Patrick grał zawodowo w Kolonii (na rozpoczęcie i na zakończenie kariery), w Wolfsburgu, a nawet przez dwa lata we francuskim Rennes. Był solidnym obrońcą, a gdy trzeba było - pomocnikiem. Tytułów jednak nie zdobywał. Tymczasem syn - wręcz przeciwnie. Mimo młodego wieku gablotę z trofeami ma już całkiem pokaźną. Z Bayernem był trzykrotnie mistrzem kraju, dwa razy zdobył puchar, w kolekcji ma też Superpuchar, klubowe mistrzostwo świata i teraz jeszcze triumf w Euro U-21. W sumie więcej niż pozostali koledzy z młodzieżowej kadry razem wzięci...
Dlatego nie dziwią tweety z gratulacjami, które zaraz po meczu przyszły od byłych partnerów z Monachium - Ribery’ego i Boatenga.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska#TOPSportowy24
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU
[/cs]