Zresztą trener Cracovii Jacek Zieliński trafnie podsumował to spotkanie.
- Widzew trafił nas dwa razy. W sytuacjach takich, na które się uczulaliśmy – mówi. - Na obecność Bartka Pawłowskiego i Sancheza w „szesnastce”. Piłki były do nich dogrywane, a z naszej strony był brak wybloku, brak reakcji. Tak padł pierwszy gol, a druga bramka to było kuriozum, sami strzeliliśmy sobie gola w momencie, gdy ten mecz zaczął się dobrze układać.
Niepewny Ghita
Wiele na sumieniu ma Virgil Ghita, który nie upilnował Pawłowskiego, dał się też ograć Sanchezowi, zanim padł drugi gol.
- Jestem bardzo sfrustrowany, bo mogliśmy wyciągnąć więcej z tego meczu – mówi zawodnik. - Mieliśmy swoje szanse, ale przeciwnik też miał okazje. Potrafił jej jednak wykorzystać, a my nie, dlatego wróciliśmy bez punktów i z pierwszą porażką w sezonie.
Mówiąc o nie wykorzystanych szansach Ghita ma na myśli także swoją sytuację, gdy główkował po rzucie rożnym i piłka odbiła się od słupka.
- Tak to jest, że piłka czasami wpadnie do siatki po takim strzale, innym razem nie – opowiada defensor „Pasów”. - Tym razem się nie udało, ale może w następnym spotkaniu uda mi się strzelić gola, a nasi napastnicy i inni piłkarze tez coś dołożą. Najważniejszą sprawa jest zdobywanie trzech punktów. Teraz musimy popracować jeszcze ciężej i wygrać następny mecz.
Rozczarowany Zieliński
Bardzo rozczarowany był szkoleniowiec „Pasów”. Kiedyś musiał przyjść ten pierwszy przegrany mecz, ale że akurat stanie się to w Łodzi, tego Zieliński się nie spodziewał.
- Jadąc do Łodzi nie ukrywam, że liczyłem na to, że podtrzymamy pasmo meczów bez porażki, chcieliśmy zapunktować lepiej po tych ostatnich remisach, ale życie, boisko, to bardzo szybko zweryfikowało – stwierdził szkoleniowiec Cracovii. - Z naszych planów wyszły nici. Przegraliśmy spotkanie, którego nie musieliśmy przegrać. Liczyliśmy, że w końcówce, po zmianach, uda się coś odwrócić, ale niestety to nie nastąpiło. Daliśmy się parę razy naciąć na kontry i Sebek (Sebastian Madejski – przyp.) miał się czym wykazać.
Uczeń ograł mistrza
Gospodarzy po raz pierwszy prowadził trener Daniel Myśliwiec, były asystent Zielińskiego z czasów wspólnej pracy w Arce Gdynia.
- Mówiąc żartobliwie, to Widzew zaskoczył nas, bo strzelił dwie bramki – mówi Zieliński. - Przygotowywaliśmy się na Widzew pod kątem ostatnich meczów, czy też tych, które prowadził Daniel w Stali Rzeszów. Myślę, że mocne strony Widzewa znaliśmy. Ma w swoim składzie indywidualności – Pawłowskiego, Sancheza, to są zawodnicy, którzy decydują o losach meczu. Jeśli tu się popełnia błędy, to za nie płaci się drogo. Szkoda, brakło nam piłkarskiego farta, trafiliśmy w słupek, były złe rozwiązania w końcowych fazach akcji, szczególnie w II połowie. Trzeba Widzewowi pogratulować, a Danielowi udanego debiutu w ekstraklasie. Cieszę się, bo to jest fajny chłopak, bardzo dobry trener. To jest taki uśmiech przez łzy, ale trzeba docenić przeciwnika, który cię ogrywa.
Teraz Cracovii przyjdzie walczyć z Pogonią Szczecin (sobota, godz. 17.30).
- Jestem wdzięczny kibicom, że przyjechali w dużej liczbie do Łodzi – mówi Ghita. - Zapraszamy ich na każdy mecz, bo gramy nie tylko dla siebie, ale też dla nich.
