- Było przed siódmą rano, jak coś tąpnęło i huknęło. Wyszliśmy przed dom i słyszymy: pali się! - wspominają Genowefa Babińska i jej mąż Marian z Wieprza, których gospodarstwo położone jest opodal domu 85-letniej Marii Dudek, w którym doszło do wybuchu. Oboje są zaszokowani tym, co się stało.
Jak zanotowali strażacy z Państwowej Straży Pożarnej w Wadowicach, pierwsze zgłoszenie o tragedii w Wieprzu doszło o godz. 6.45.
Ludzie, szczególnie bliscy sąsiedzi, bardzo się przestraszyli, nie wiedząc, co się dzieje. - Akurat ubierałam się, a tu sąsiad krzyczy, że butla wybuchła - mówi Zofia Denisow. - To się tak rozhajcowało, że coś okropnego. Przeżycie niesamowite i strach, że ogień pójdzie na nas, bo to gaz wybuchł - dodaje kobieta.
Strażacy którzy dotarli na miejsce, najpierw zgasili ogień powstały po wybuchu. Mieszkanki domu w środku już nie było. Poranioną i mocno poparzoną ze środka wyniósł zięć.
Udało się ustalić, co się tam stało. Wybuchł gaz z butli, czyli propan butan. Prawdopodobnie były niedokręcone kurki w kuchence w kuchni i gaz rozprzestrzeniał się po budynku całą noc. - Gdy starsza pani poszła do łazienki i zapaliła światło, nastąpiła detonacja i wszystko się zapaliło - mówi mł. bryg. Paweł Kwarciak, komendant zawodowej straży pożarnej w Wadowicach, który był na miejscu tragedii.
Siła eksplozji była tak potężna, że zwaliła dwie zewnętrzne ściany budynku, wyrwała okna z framug i zniszczyła część dachu.
- Obiekt został wyłączony z użytkowania, o jego dalszym losie zadecyduje nadzór budowlany, ale raczej nie da się w nim już mieszkać - mówi mł. bryg. Krzysztof Cieciak, rzecznik prasowy PSP w Wadowicach.
85-letnia Maria Dudek na co dzień w domku mieszkała z córką , ale ta właśnie wyjechała zagranicę. - Babcia jeszcze nie wie, że nie będzie miała dokąd wrócić. Zabrał ją do szpitala helikopter. Takie nieszczęście - rozpacza Janina Dudek, wnuczka poszkodowanej. - Ona w dzień siedziała u nas, u syna w domu obok. Tylko na noc wracała do siebie - opowiada. A sąsiedzi dodają, że poszkodowana była jeszcze bardzo sprawna i żwawa.
Dom był ubezpieczony, ale władze gminy zapowiedziały, że poszkodowani mogą dostać też niewielką zapomogę. - Jeśli będzie trzeba, to mamy pokój do zamieszkania i agregat prądotwórczy, gdyby chcieli coś w domu robić, bo tam prąd odcięto - mówi Małgorzata Chrapek, wójt Wieprza. Dodając, że gmina pomoże też szybko sprowadzić z zagranicy córkę poszkodowanej.
Co wiesz o Krakowie? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!