Całą historię sześciu turystek jako pierwsze opisało Liverpool Echo. Publikuje też zdjęcia grupy pokrzywdzonych kobiet z ich wycieczki do Krakowa.
Jana Silgale z Birkenhead, wraz z pięcioma innymi kobietami, przyleciała do Krakowa w czwartek, 20 marca br. W stolicy Małopolski kobiety miały świętować wieczór panieński jednej z nich.
W sobotni wieczór, 22 marca br., kobiety zjadły kolację i wyruszyły na tzw. "wycieczkę po barach" w centrum Krakowa. Po wyjściu z ostatniego zdecydowały, że udadzą się do "najlepszego klubu nocnego w Krakowie". W drodze do niego kobiety delikatnie się rozdzieliły, trzy z nich szły trochę szybciej niż reszta. I to właśnie do kobiet idących nieco z przodu podejść mieli mężczyźni innej narodowości - jakiej nie zostało wyjaśnione. Jedna z kobiet miała zostać chwycona za ramię, a następnie wszystkie trzy panie miały zostać spryskane gazem pieprzowym.
Kobiety zostały spryskane gazem pieprzowym
33-latka w rozmowie z Liverpool Echo podkreślała: - Szłyśmy przez Rynek Główny, patrzyłam w Google Maps w telefonie, byłyśmy we trzy, w tym moja siostra. Szłyśmy przed wszystkimi. Grupa czterech lub pięciu mężczyzn podeszła do nas, mówili w innym języku, jeden z nich położył rękę na ramieniu mojej siostry. Powiedziałyśmy im, że nie rozumiemy, co do nas mówią. Nagle rozległ się dźwięk pryskania. Wyglądało to, jakby pochodził z pistoletu na wodę, nie paliło od razu, nie wiedziałyśmy co się stało, a potem paliło nas w oczy, nos, usta, ręce, wszędzie - wyjaśniała.
Kobieta dalej tłumaczy, że nie od razu poczuły, że to gaz pieprzowy. Na początku pomyślały, że to kwas.
- Myślałam, że oślepnę - dodała.
Reszta kobiet, które znajdowały się nieco dalej, natychmiast przyszły im z pomocą. Zabrały poszkodowane dziewczyny do pobliskiej restauracji, gdzie przepłukiwały ich oczy wodą.
- Była dopiero 23.00 godzina na Rynku Głównym i nikt nic nie zrobił - zaznacza.
Przysięgły, że nigdy nie wrócą do polskiego miasta
Kobiety wróciły do Liverpoolu kolejnego dnia, w niedzielę 23 marca. Jak zaznacza Liverpool Echo - przysięgły, że nigdy nie wrócą do polskiego miasta.
- To był nasz pierwszy raz w Polsce i prawdopodobnie ostatni - powiedziały.
Kobiety dodały też, że nie kupowały nawet magnesów ani innych pamiątek, które przypominałyby im tę podróż.
- Ludzie muszą zostać ostrzeżeni o tym, co się z nami stało. To było szokujące - podsumowują.
Zapytaliśmy krakowską policję, czy w miniony weekend otrzymała zgłoszenie o takim zdarzeniu i czy została podjęta interwencja. Czekamy na odpowiedzi.

Krakowska policja odnosi się do sprawy
- Z 21 na 22 marca br. otrzymaliśmy zgłoszenie o grupie kobiet, które miały zostać zaatakowane gazem w rejonie Rynku Głównego. Patrol, który przyjechał na miejsce nie zastał osób zgłaszających i tym samym zdarzenie nie zostało potwierdzone. W komisariacie do chwili obecnej nie wpłynęło zgłoszenie od osób, które miałyby zostać pokrzywdzone w wyniku tego zdarzenia - mówi nam kom. Piotr Szpiech, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Krakowie.
