

CO Z TYM PRZYGOTOWANIEM FIZYCZNYM?
Gdy liga wznowiła rozgrywki w lutym Wisła wyglądała znakomicie pod względem fizycznym. Zespół wprost fruwał po boisku. Co by nie mówił trener Artur Skowronek, teraz gołym okiem widać, że tak dobrze pod tym względem nie jest, a przerwa spowodowana koronawirusem źle wpłynęła na wiślaków, którzy teraz mniej biegają, wykonują mniej sprintów, szybkich biegów, itd., itp. Również na tle Rakowa Częstochowa wiślacy wyglądali pod względem przygotowania fizycznego gorzej, ale… No właśnie. Ten ostatni mecz tak do końca teorii o złym przygotowaniu fizycznym drużyny po restarcie jednak nie potwierdził, bo to jednak Wisła potrafiła wcisnąć pedał gazu w samej końcówce, a nie Raków, który przez ¾ spotkania jak szalony biegał do pressingu...

PUNKTY, KTÓRE WAŻĄ TONĘ
Bardzo dobra końcówka meczu z Rakowem przyniosła Wiśle zwycięstwo 3:2. Nie jest to jednak zwykła wygrana. Te punkty tak naprawdę ważą bowiem tonę! To dzięki nim znów udało się krakowianom złapać głębszy oddech w tabeli. W najbliższej kolejce nie będą już grali z nożem na gardle, choć oczywiście nie mogą absolutnie stracić czujności. Do utrzymania jest jeszcze parę trudnych kroków do zrobienia.

PROBLEM W PIERWSZEJ LINII
Przystępując do walki o ligowe punkty po zimowej przerwie Wisła miała do dyspozycji czterech napastników: Pawła Brożka, Aleksandra Buksę, Alona Turgemana i Lubomira Tuptę. Kto mógł przypuszczać, że krakowian akurat w tej formacji dopadnie taki pech, że trzech z nich będzie kontuzjowanych? Stało się jednak i nie ma co załamywać rąk. Z Rakowem Wisła zagrała z Rafałem Boguskim w pierwszej linii, a choć nie jest typową „dziewiątką”, to jednak zespół strzelił aż trzy bramki. To pokazuje, że można i tak, choć na dłuższą metę naszym zdaniem tak się grać nie da.