

NA RAZIE ZA WYSOKIE PROGI
Po tym jak Wisła zakręciła się po siedmiu kolejkach blisko podium pojawiły się głosy, że może już w tym sezonie powalczy ona o wysokie miejsce w tabeli. Mecz z Lechem boleśnie zweryfikował te oczekiwania. Mówiąc inaczej, był jak kubeł zimnej wody na rozpalone głowy… To wciąż dla „Białej Gwiazdy” są za wysokie progi. Spokojnie miejsce w środku tabeli to powinien być cel na ten sezon, bo po prostu tej drużyny nie będzie na nic więcej stać i pora to sobie uzmysłowić.

FATALNA GRA W OBRONIE
Fatalnie Wisła zaprezentowała się w Poznaniu jeśli chodzi o grę defensywną. Krakowianie byli wiecznie spóźnieni, nie przewidywali tego, co mogą zrobić rywale. Już wcześniej, jeśli były jakieś zastrzeżenia do gry zespołu, to właśnie do postawy w obronie. Tak katastrofalnie jednak „Biała Gwiazda” w tym elemencie w tym sezonie jeszcze się nie zaprezentowała.

GDY BRAMKARZ NIE POMAGA
Do pewnego momentu w Poznaniu Wisłę trzymał z bezbramkowym remisem Paweł Kieszek, ale później zachował się w niewytłumaczalny sposób. Pierwszy gol tak w 90 procentach idzie na jego konto. A jak już ten gol padł, to później wszystko posypało się dokumentnie. Cóż, nie pomógł w tym meczu Wiśle jej bramkarz, oj nie pomógł...