
ZGODA Z TRENEREM WISŁY, ALE TYLKO POŁOWICZNIE
Trener Wisły Radosław Sobolewski powiedział na pomeczowej konferencji prasowej, że mimo porażki jest zadowolony z gry zespołu. My nie do końca ze szkoleniowcem byśmy się zgodzili. Owszem, jeśli chodzi o pierwszą połowę na pewno w dużym stopniu tak. Bo Wisła była w niej zespołem lepszym optycznie i gdyby nie koszmarne błędy Colleya, pewnie schodziłaby na przerwę z prowadzeniem. Tutaj również zgoda, że newralgicznym momentem był rzut karny dla ŁKS-u przy wyniku 1:2, bo przed nim był moment, gdy wydawało się, że Wisła przejęła kontrolę nad meczem. Tylko, że później sama podała rywalowi tlen. No, ale czy po przerwie było podobnie z tą kontrolą? No już po prostu nie, bo cóż z tego, że wiślacy utrzymywali się dłużej przy piłce, skoro nie stwarzali zupełnie sytuacji. Szwankowało tylko dogranie pod bramką ŁKS-u? No tak, ale właśnie w piłce o to chodzi, żeby to robić dobrze. Wisła nie robiła, a to już bardziej gospodarze, którzy owszem przede wszystkim się bronili - inna sprawa, że bardzo dobrze - po kontrach mieli lepsze okazje na podwyższenie wyniku i zamknięcie meczu. Wisła kolejny raz nie potrafiła odwrócić losów spotkania. Tak jak w Niepołomicach, tak jak w Gliwicach. Była po prostu bezradna.

REZERWOWI NIE OŻYWIAJĄ GRY
Wisła w trudnych momentach ma ten problem, że impulsu nie dają jej zawodnicy wchodzący z ławki. Pół biedy, gdy wchodzą przy korzystnym wyniku, ale gdy trzeba pomóc odrobić straty, tego kompletnie nie ma w ostatnim czasie. Tak było właśnie w tych meczach, w których krakowianie zmuszeni byli gonić wynik. I tak samo było w Łodzi. W ostatnim minutach nie było nawet mowy o tym, żeby krakowianie zamknęli ŁKS w jego polu karnym, docisnęli tak mocno, żeby obrona łodzian trzeszczała w szwach. Nic takiego się nie wydarzyło.

SERGIO BENITO - NA RAZIE OCENA NA MINUS
W zimie Wisła generalnie zrobiła dobre transfery, a piłkarze, którzy trafili na Reymonta, sprawdzają się w większości. Nie można tego jednak na razie powiedzieć o Sergio Benito, który wypada po prostu słabo. We wcześniejszych meczach niewiele wnosił do gry. W piątek dostał szansę występu od początku i był jednym z najsłabszych zawodników „Białej Gwiazdy” w tym meczu.

DRUGA LINIA NIE TAKA MOCNA?
W starciu z wieloma zespołami w tym roku Wisła wyglądała bardzo dobrze jeśli chodzi o pomoc. Chwaliliśmy w tym miejscu jej grę. No, ale w meczach z tymi mocniejszymi rywalami już tak „różowo” to nie wygląda. To dotyczy wielu zawodników, ale chyba najjaskrawiej można to opisać na przykładzie Jamesa Igbekeme. Nigeryjczyk świetnie spisywał się w wielu meczach tej wiosny, ale gdy dochodzi do spotkań z zespołami grającymi naprawdę blisko, zdecydowanie, zaczyna rodzić się problem u niego. Problem prostych strat, które są brzemienne w skutkach, bo przeciwnicy błyskawicznie organizują wtedy swoje ataki. Takich sytuacji było w Łodzi kilka.