
WRESZCIE JEST MOC W ATAKU
Wiele razy narzekaliśmy w tym miejscy na grę napastników Wisły. Zdenek Ondrasek sprawia jednak ostatnio, że powodów do narzekań jest jakby mniej. To jest oczywiście piłkarz, który ma swoje ograniczenia. Wiemy o tym. Tylko, że to jest piłkarz z ogromnym sercem do walki, a to daje Wiśle konkrety w pierwszej linii. Utrzymanie przy piłce, rzuty wolne. W niedzielę dał też przepiękną bramkę. Pierwszą odkąd wrócił do Krakowa. Jan Kliment, który nie znalazł się nawet w meczowej kadrze, na razie może zapomnieć o grze. Niech ogląda kolegę i uczy się jak choćby walczyć w powietrzu z rosłymi obrońcami.

DECYZJE TRENERA
Jerzy Brzęczek jest trenerem, który żyje meczem, stara się drużynie pomóc. Zmianami zawodników, zmianami ustawienia. W meczu z Lechem długo to wszystko dobrze funkcjonowało, ale jednak w końcówce trochę ustawienie się posypało. I tutaj można zadać sobie pytanie, czy w samej końcówce nie lepiej np. było wpuścić na prawą obronę za wykończonego Konrada Gruszkowskiego Serafina Szotę niż Macieja Sadloka? Ta druga decyzja spowodowała zmianę ustawienia całej obrony, co w tak newralgicznym momencie meczu przyniosło dezorganizację. Szota natomiast ma doświadczenie z gry na prawej obronie. Byłaby to zmiana jeden do jeden. Cóż, Brzęczek podjął inną decyzję. Gdyby Wisła uchroniła się przed stratą gola, pewnie nawet nikt nad tymi zmianami za bardzo by się nie pochylił, ale że stało się jak się stało, to i wspomnieć po prostu trzeba.

SKANDALICZNE DECYZJE SĘDZIÓW
Trzeba to napisać wprost - Tomasz Kwiatkowski popełnił skandaliczny błąd, gdy nie uznał bramki na 2:0 dla Wisły. Skandalem była jednak w ogóle interwencja sędziego VAR Bartosza Frankowskiego, który tak namieszał w głowie głównego, że ten odwołał swoją pierwotną i słuszną decyzję o uznaniu gola. Piszemy, że to skandal, bo VAR może interweniować tylko wtedy, gdy sytuacja jest klarowna, a błąd arbitra ewidentny. O takiej sytuacji tutaj nie mam mowy! Już ta sytuacja wpłynęła na wynik meczu, po prostu go wypaczyła. Na tym jednak nie koniec kontrowersji. Kwiatkowski z tylko sobie wiadomych powodów doliczył do regulaminowego czasu gry aż siedem minut. Żeby była jasność - sprawdzanie czy gol Colleya był prawidłowy, poszło bardzo sprawnie. Skąd zatem wzięło się Kwiatkowskiemu aż siedem minut, pozostanie tylko jego tajemnicą. Żeby zobrazować o co chodzi w tym przypadku, podamy jeden bardzo konkretny przykład - raptem jeden dzień wcześniej na stadionie Cracovii został przerwany mecz z Pogonią Szczecin, bo doszło do burd na trybunach. Przerwa trwała dłuższą chwilę, ale Jarosław Przybył doliczył do podstawowego czasu osiem minut. Czyli raptem jedną więcej niż Kwiatkowski. Nie musimy chyba dodawać, że w drugiej połowie o żadnych przerwach z powodów pozaboiskowych przy ul. Reymonta mowy nie było. Generalnie Wisła nie ma szczęścia do sędziów w tym sezonie. Kompletnie. Już kilka razy mylili się na niekorzyść „Białej Gwiazdy”, co kosztowało ją punkty. W Wiśle tracą już zresztą w związku z tym cierpliwość, a jeden z właścicieli klubu, Jarosław Królewski, to co wyprawiał w niedzielę Tomasz Kwiatkowski nazwał wprost kradzieżą!

PRZYSZŁOŚĆ W JAŚNIEJSZYCH KOLORACH
Choć Wisła wciąż nie wygrała w 2022 roku, to mimo wszystko jej kibice powinni z nieco większym optymizmem patrzeć w przyszłość. Tak, wiemy, że „Biała Gwiazda” wciąż jest w strefie spadkowej. Gra jednak z meczu na mecz coraz lepiej i wiele wskazuje na to, że zwycięstwo jest tylko kwestią czasu. Poza tym drużyna coraz lepiej wygląda pod względem fizycznym. A to daje duże nadzieje przed finiszem, jaki czeka zespół Jerzego Brzęczka. Tym bardziej, że wcale nie jest tak, że Wisła musi wygrywać wszystko i wszędzie. Margines błędu, choć oczywiście coraz mniejszy, wciąż jest. Bardzo dobry mecz z Lechem pokazuje jednak, że ten zespół stać na taką grę, która może dać utrzymanie.