

REMIS, KTÓRY SMAKUJE JAK WYGRANA
Są czasami takie remisy, które ważą i smakują nawet więcej niż wygrana. Oczywiście nie dają one więcej punktów, ale w szerszej perspektywie mogą drużynie dać więcej. Szczególnie gdy jest ona w budowie. Gdyby Wisła wygrała w niedzielę z Lechią 3:0, wszyscy biliby brawo, ale pewnie szybko by o tym meczu zapomniano. A wyrwany w ostatnich sekundach remis może spowodować, że ta drużyna na dobre uwierzy, że nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia i nawet jak totalnie nie idzie, warto walczyć do samego końca. Warto zresztą przypomnieć, że drużyna Adriana Guli już drugi raz w tym sezonie wyrwała jeden punkt w podobnych okolicznościach. Przecież w 2. kolejce Maciej Sadlok strzelił gola w Niecieczy na 2:2 również w samej końcówce spotkania.

MICHAL FRYDRYCH UDŹWIGNĄŁ ROLĘ
Po kontuzji Jakuba Błaszczykowskiego i w związku z tym, że Maciej Sadlok siedzi ostatnio na ławce, kapitańską opaskę przejął Michal Frydrych. I trzeba powiedzieć, że Czech udźwignął rolę w niedzielę w pełni. Pociągnął zespół do ataków, sam strzelił dwie bramki, a pasja, jaka malowała się na jego twarzy po tych golach była wręcz epicka.

IMPULSY Z ŁAWKI
Idziemy o zakład, że gdyby w poprzednim sezonie Wisła przegrywała z Lechią 0:2, to w życiu nie odrobiłaby strat. Różnica jest taka, że dzisiaj „Biała Gwiazda” ma na ławce zawodników, którzy potrafią dać impuls drużynie. Dor Hugi na początku swojego pobytu w Krakowie nie przekonywał swoją postawą. W niedzielę pokazał jednak, że drużyna może mieć z niego pożytek. Izraelczyk miał udział przy obu bramkach dla Wisły. Swoją grą spowodował, że trener Adrian Gula mógł po końcowym gwizdku na jego temat powiedzieć: - Nareszcie!