

ZABÓJCZY PRESSING
Trener Peter Hyballa miał powiedzieć już w grudniu do swoich piłkarzy, że tak ich przygotuje, że zniszczą fizycznie całą ligę. W piątek od jednego z zawodników Wisły usłyszeliśmy, że plan na Piasta jest taki, żeby rzucić się na niego, jak… - tutaj dokładny cytat - wygłodniałe psy na jedzenie. Do tego ostatniego stwierdzenia podeszliśmy z przymrużeniem oka, ale po pierwszych dwudziestu minutach meczu Wisły z Piastem już wiedzieliśmy, o co chodziło… „Biała Gwiazda” zagrała takim pressingiem, tak agresywnie, że Piast nie był w stanie złapać tchu. Efekt był taki, że szybko zrobiło się 3:0, a mogło być wyżej, gdyby problemów ze wzrokiem nie miał sędzia Krzysztof Jakubik.

WYNISZCZAJĄCA GRA
Takie tempo, jakie narzuciła Wisła od pierwszych minut, było wyniszczające. Byliśmy bardzo ciekawi, czy krakowianie będą w stanie wytrzymać całe spotkanie. Nie wytrzymali. Już pod koniec pierwszej połowy mocno zwolnili, co zresztą wykorzystał Piast. W drugiej części też już nie było tak mocnego, szalonego wręcz pressingu. Jak to zatem będzie wyglądało w kolejnych meczach? Sami jesteśmy ciekawi.

SKUTECZNOŚĆ DO POPRAWY
Dużo po meczu z Piastem mówi się o błędach sędziego, ale prawda jest również taka, że gdyby Wisła zagrała w tym spotkaniu skutecznie, to i tak by wygrała. I to bardzo wysoko. Kilka meczów z jesieni w wykonaniu „Białej Gwiazdy” można by obdzielić sytuacjami, jakie krakowianie stworzyli w meczu z Piastem. Strzelili trzy bramki, więc ktoś może się dziwić, że rozmawiamy o kiepskiej skuteczności. Tylko, że tych goli w tym meczu mogło, a nawet powinno być dwa razy tyle! Długo można by wymieniać. Ograniczmy się zatem do tych najlepszych: strzał Savicia z czystej pozycji, który Silva dobijał w poprzeczkę, strzał w poprzeczkę Silvy w drugiej połowie, sytuacja w której Błaszczykowski zagrał do Silvy, a ten mógł strzelać, dogrywać, a ostatecznie… podał do bramkarza i wreszcie „setka” Savicia już przy wyniku 3:3.