
JEST ŻYCIE BEZ MICHALA SKVARKI
Wisła potrafiła momentami rozgrywać piłkę w Lubinie naprawdę sprawnie. Okazuje się, że mogła to robić nawet wtedy, gdy nie grał etatowy do tej pory rozgrywający, czyli Michal Skvarka. Ten mecz pokazał, że druga linia może radzić sobie bez Słowaka momentami nawet lepiej niż z nim.

NIE POTRAFILI ZAMKNĄĆ MECZU
Prócz błędów w obronie, jakie popełnili krakowianie w końcówce meczu, a które wykorzystało Zagłębie, naszym zdaniem większym grzechem było to, że w okresie, gdy Wisła miała przewagę, nie potrafiła zamknąć meczu, strzelając drugą bramkę. Okazje były, ale taka już jest ta drużyna w tym sezonie, że często nie potrafi wykorzystywać swoich dobrych momentów, a później rywal ją za to karci.

ZBYT PÓŹNO ZMIANY
Naszym zdaniem w Lubinie nie pomogli drużynie trenerzy. Zmiany zostały dokonane zbyt późno. Można było już około 70 minuty wpuścić Piotra Starzyńskiego czy Felicio Brown Forbesa. Być może wtedy Wiśle udałoby się zdobyć drugą bramkę, bo choćby taki Jan Kliment wyraźnie opadł z sił. A tak obaj weszli na kilka minut, by rozpaczliwie szukać wyrównania. Za mało dostali tego czasu tym razem, szczególnie Brown Forbes.

BŁĘDY SĘDZIEGO MIAŁY ISTOTNY WPŁYW NA MECZ
Nie możemy po meczu w Lubinie zapominać o tym, że prowadzący spotkanie Zbigniew Dobrynin nie miał dobrego dnia. Kluczowy błąd popełnił w drugiej połowie, gdy w 56 min nie odgwizdał ewidentnego faulu na Patryku Plewce, a jeszcze ukarał wiślaka kartką za symulowanie. Można polemizować czy faul był przed czy w polu karnym, ale był. A właściwa decyzja w tej sytuacji oznaczałaby drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę dla Jakuba Żubrowskiego. A to oznaczałoby, że siły by się wyrównały. Trudno nie dojść do wniosku, że miało to bardzo istotny wpływ na przebieg spotkania. Czy również na wynik? Tego się nie nigdy dowiemy, ale jest duże prawdopodobieństwo, że tak właśnie było. Coś nie ma szczęścia Wisła w tym sezonie do sędziów, oj nie ma...