

JAK PRZEGRAĆ MECZ, KTÓREGO PRZEGRAĆ SIĘ NIE DA…
Mamy naprawdę duży szacunek do Piasta Gliwice i tego, co w tym klubie przez szereg ostatnich lat zbudował trener Waldemar Fornalik. Fakty są jednak takie, że tak słabego w ofensywie Piasta jak w piątkowy wieczór, nie widzieliśmy od lat. Jeśli zatem wyciągać wnioski z postawy Wisły Kraków po tym meczu, to podstawowy jest taki, że tego spotkania po prostu przegrać się nie dało… Remis powinien być wywalczony wręcz przy minimalnym nakładzie sił. Wystarczy popatrzeć na statystyki, żeby dojść do wniosku, że Wisła była wyraźnie lepsza prawie we wszystkich rubrykach. Trudno zatem uznać przegraną 0:1 inaczej niż na własne życzenie. O ile można było w jakimś stopniu wytłumaczyć porażki z Lechem Poznań czy nawet Pogonią Szczecin tym, że rywale po prostu mieli więcej piłkarskiej jakości, tak po piątkowym wieczorze wytłumaczenia nie ma żadnego. Wystarczyła pełna koncentracja, żeby tego meczu przynajmniej nie przegrać. Czy to za duży wymóg wobec zawodowego piłkarza?

BRAMKA, CZYLI MIAŁ BYĆ SPOKÓJ, A JEST CHAOS
Gdy Wisła zatrudniała Pawła Kieszka wydawało się, że wykonuje ruch racjonalny. Za dobrego bramkarza, jakim jest Mateusz Lis, wzięła bardzo doświadczonego, przy którym dodatkowo uczyć się może młodziutki Mikołaj Biegański. Tym większe jest póki co rozczarowanie. Bo Kieszek zawodzi właśnie na tym polu, na którym teoretycznie powinien wnosić najwięcej. Doświadczony bramkarz nie ma prawa położyć się przed strzałem, tak jak to zrobił w Poznaniu przy pierwszej bramce dla Lecha. Doświadczony bramkarz nie ma prawa popełnić takiego błędu jak w piątek w Gliwicach. Doświadczony bramkarz nie powinien puszczać też bramki po strzale w jej środek. Tak jak to miało miejsce w meczu z Lechią Gdańsk. Trochę się tego już uzbierało, a słowa o braniu na klatę błędu w meczu z Piastem niczego nie naprawią, bo nie dla pięknych słów Kieszka zatrudniano. Trener Adrian Gula pytany, czy taki błąd przesądzi o zmianie w bramce na kolejne spotkanie, odparł, że nie chciał robić zmiany na tej pozycji po jednym błędzie w Poznaniu i że jest teraz dużo czasu na to, żeby zastanowić się, co z tym fantem zrobić…

OBRONA, KTÓRA NIE POMAGA W ATAKU
Trudno jakoś przesadnie krytykować obronę Wisły po meczu z Piastem za jej podstawowe obowiązki. Gospodarze w tym meczu nie wykreowali sobie przecież wielu sytuacji. Jeśli pretensje o coś mieć jednak można, to o grę bocznych obrońców w ofensywie. Naprawdę czy to aż tak wielkie wymaganie do Konrada Gruszkowskiego i Mateja Hanouska, żeby dwa, trzy razy w meczu w pełnym biegu potrafili dokładnie dośrodkować w pole karne? Zamiast tego mieliśmy w Gliwicach zwalnianie gry, kółeczka, granie „na alibi”, itd., itp.