

W PIŁCE NIE ZAWSZE MAMY NIESPODZIANKI
Wisła Kraków awansując do fazy play-off Ligi Konferencji sprawiła dużą niespodziankę. Mówimy przecież - co warto przypominać na każdym kroku, bo można odnieść wrażenie, że niektórzy o tym zapominają - o drużynie I-ligowej. I to wcale nie takiej, która na zapleczu ekstraklasy góruje nad wszystkimi. Wyeliminowanie Spartaka Trnawa było zatem sensacją. No, ale w sporcie, piłce nożnej nie zawsze mamy niespodzianki. Czasami dwa plus dwa daje po prostu cztery. I skoro przyjechał pod Wawel w czwartek zespół, który jest jednym z lepszych w swojej ekstraklasie, w kraju, którego ranking jest znacznie wyższy od polskiego, to naprawdę nie ma co się dziwić, że rozbił I-ligowca. Po prostu faworyt wywiązał się tym razem ze swojej roli i tyle.

GRA OBRONNA, CZYLI CAŁY CZAS TRZEBA SZUKAĆ POPRAWY
Takie mecze, choć przegrane z kretesem, mogą być jednak nauką. A tę naukę można spożytkować w lidze. Na pewno wiemy, nie tylko zresztą po konfrontacji z Cercle, że Wisła wymaga poprawy w grze obronnej, większego zdecydowania, doskoku do przeciwnika. No i czasami trzeba po prosty wybić piłkę jak najdalej, nie kombinować. To jest coś, nad czym w Wiśle muszą pracować cały czas, bo przecież w lidze też sprawa idealnie nie wygląda.

LINIA POMOCY MUSI FUNKCJONOWAĆ SPRAWNIEJ
To, co może w Wiśle okazać się kluczem do regularnego wygrywania za moment w I lidze, to funkcjonowanie linii pomocy. Chodzi o to, żeby Wisła potrafiła po prostu dłużej utrzymać się przy piłce, żeby nie traciła jej tak łatwo. Oczywiście na tle belgijskiego zespołu było o to trudniej, bo jednak rywale byli po prostu o dwie klasy lepsi. Jeśli jednak nawet w polskiej lidze zdarzały się momenty, gdy krakowianie tracili kontrolę nad meczem choćby w starciach z Polonią Warszawa i Zniczem Pruszków, to sygnał, że tutaj też jest wiele do poprawy.