
DLACZEGO WISŁA NIE WYSZŁA NA DRUGĄ POŁOWĘ?
Do przerwy było 2:2 i generalnie był to wynik w miarę sprawiedliwy. Dlaczego jednak Wisła aż tak źle zaczęła drugą połowę? To był właśnie moment, który naszym zdaniem ostatecznie przesądził o wyniku tego spotkania. Krakowianie byli mocno rozkojarzeni, popełniali proste błędy. W konsekwencji przegrali w pełni zasłużenie.

HISTORIA LUBI SIĘ POWTARZAĆ…
Gdy Joseph Colley sprokurował rzut karny dla Lechii, od razu przypomniał nam się mecze z ŁKS-em Łódź w poprzednim sezonie. Tak również Wisła mimo problemów wyszła na prowadzenie 2:1. I wtedy również nieodpowiedzialna interwencja Colleya przyniosła rywalom rzut karny i wyrównanie.

KWESTIA BUDOWY DRUŻYNY
Wiele było podtekstów przed tym meczem. Właściciel i prezes Lechii Paolo Urfer był przecież o krok od przejęcia Wisły. Ostatecznie wylądował w Gdańsku. Zrobił awans, bo sprowadził bardzo jakościowych zawodników, którzy w decydujących momentach zrobili różnicę. Czy gdyby Jarosław Królewski po zakończeniu poprzedniego sezonu oddał klub Urferowi, dzisiaj to Wisła byłaby na miejscu Lechii? Nie ma w tym temacie absolutnie jednoznacznej odpowiedzi. Wisła i Lechia są w tak różnych sytuacjach, że nie są to sprawy jednoznaczne w zarządzaniu. Faktem jest jednak, że Lechia zbudowała sportowo lepszy zespół. Czy wszystko w tej budowie było w porządku, pokaże czas. Na dzisiaj świętuje Gdańsk. W Krakowie nie są nawet pewni baraży.

BŁĘDY W ZARZĄDZANIU MECZEM
Albert Rude kilka razy dobrze prowadził mecze jako trener. Tym razem naszym zdaniem nie wyczuł jednak zagrożenia. Po końcowym gwizdku przekonywał, że zmiana w przerwie Davida Junki nie była konieczna, bo ten dobrze radził sobie w grze z żółtą kartką na koncie. Okazało się to nieprawdą. Druga kartka wisiała w powietrzu i widać to było jak na dłoni, a jednak nie zauważył tego Rude. To był błąd w zarządzaniu meczem. Trener musi takie rzeczy po prostu wyczuwać.