Rodzina nie może się pogodzić z tym, że Bernadety już nie ma. - Jej stan był bardzo ciężki, ale zdarzały się chwile, kiedy było już lepiej - mówi Danuta Florek, kuzynka zmarłej kobiety. - Lekarze cały czas nas jednak ostrzegali, że może się jej pogorszyć. Niestety, tak się stało. Dostała gorączki i już się nie poprawiło.
Cały Wolbrom jest w szoku. Ci, którzy znali Bernadetę, zgodnie przyznają, że to była bardzo dobra, pracowita i silna kobieta. Wszyscy trzymali za nią kciuki. Mówili, że jeśli ktoś ma przeżyć, to właśnie ona. Mimo że już na samym początku lekarze twierdzili, że nie ma szans, by pacjentka z tego wyszła, ona ciągle walczyła. W końcu jednak ciało odmówiło posłuszeństwa. Zmarła we wtorek 1 listopada.
[CZYTAJ RÓWNIEŻ] Wolbrom. Mąż podpalił żonę. Dzieci nie mają teraz ani mamy, ani taty, ani domu
Aresztowany Mirosław W. usłyszał zarzuty: usiłowania zabójstwa, spowodowania ciężkich obrażeń ciała, sprowadzenia pożaru oraz narażenia dzieci na bezpośrednie zagrożenie utraty życia i zdrowia. Teraz, kiedy jego żona nie żyje, może zostać oskarżony także o zabójstwo. - Prokuratura rozważa zmianę zarzutów - potwierdza Krystyna Durałek, prokurator rejonowa z Olkusza. Na razie trzeba jednak poczekać na opinię biegłych. Konieczne będzie także wykonanie sekcji zwłok.
Mirosławowi W. groziły zarzuty znęcania się nad żoną. - Liczyliśmy na zeznania kobiety - przyznaje prokurator Durałek. - Teraz takie oskarżenie już nie padnie.
Dzieci Bernadety - Kamila, Albert i Jadzia - mieszkają u Danuty Florek, kuzynki ich matki. Żyją w niedużym, wynajmowanym mieszkaniu. Ich największym marzeniem było to, żeby odzyskać mamę. - Na razie jakoś się trzymają - mówi Danuta. Muszą mieć jednak własny kąt. Spalony dom należy do Mirosława W.
W czwartek 10 listopada o godz. 18 w Domu Kultury w Wolbromiu rozpocznie się koncert charytatywny, w którym wystąpi Another Pink Floyd. Zamiast biletów zbierane będą datki. Dochód zostanie przeznaczony dla dzieci zmarłej.