Problemy mają wprawdzie hipermarkety działające w ramach galerii handlowych oraz firmy zarządzające galeriami. Ale uderza to także w tysiące polskich kupców, którzy pobrali kredyty i ulokowali swe sklepy w galeriach. Ich obroty spadły, czasem dramatycznie.
Poważna firma, jak Grycan, zamyka galeryjne stoiska z lodami, bo przestały się opłacać. Najbardziej na zakazie skorzystały natomiast „Żabki” oraz stacje benzynowe, w połowie zagraniczne. Notują dwucyfrowy wzrost dochodów i to na pewno nie koniec.
Czy zakaz zrealizował cel społeczny? Pozornie tak: wedle „Solidarności” większość pracowników handlu jest zadowolonych z wolnych niedziel. Mniej zadowoleni są pracownicy obleganych wtedy stacji benzynowych oraz gastronomii. Mimo to jakoś nikt nie postuluje niedzielnego zakazu pracy stacji, barów i restauracji w imię „uwolnienia pracowników”. To samo dotyczy innych branż. Mamy więc do czynienia z hipokryzją i egoizmem wybranej grupy preferowanej przez związki.
Pracowników handlu – i innych – można przecież „uwolnić” inaczej, np. gwarantując ustawowo wszystkim dwie, albo nawet trzy wolne niedziele w miesiącu i wprowadzając ekstradodatki za niedzielną pracę, np. w wysokości 100 proc. normalnej stawki. Pytanie: czy politycy PiS i ich wyborcy potrafią o tym rozmawiać uczciwie, bez ideologicznego zacietrzewienia?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Stacje spożywczo-gastronomiczne z opcją tankowania. Taki jest skutek zakazu handlu w niedziele
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
