Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Wszystkie kobiety Mateusza". Jak Baron szuka punktu G

Redakcja
Artur "Baron" Więcek
Artur "Baron" Więcek Andrzej Banaś
W piątek na ekrany kin wchodzi najnowszy film Artura "Barona" Więcka, zatytułowany "Wszystkie kobiety Mateusza". Tak jak poprzednie jego filmy, był kręcony w Krakowie, bo reżyser nie dość, że tu mieszka, to kocha swoje miasto. - Nie mieliśmy problemów ze scenami erotycznymi, bo aktorzy, z którymi pracuję, znają się jak łyse konie. U mnie rodzina Schimscheinerów czy Trelów znajdzie zawsze rolę, mówi Artur "Baron" Więcek - Magdzie Huzarskiej-Szumiec.

Gdzie jest ten mityczny punkt G?
Gdybym ja to wiedział…
Myślałam, że wiesz. W całym mieście wiszą afisze reklamujące twój najnowszy film "Wszystkie kobiety Mateusza", na którym stoi jak wół, że odkryliście tajemnicę miejsca, które daje kobietom największą rozkosz.

Może to wszystko przez to, że ja, jak i mój współscenarzysta Marek Fiedor, jesteśmy chłopakami z kompleksami. W książce Beaty Pawlak, na podstawie której powstał film, główny bohater nie zawraca sobie głowy jakimś punktem G. Jest po prostu seksualnym ogierem, i może właśnie dlatego ulegają mu wszystkie kobiety. My jednak, z powodu tych naszych kompleksów, postanowiliśmy nieco rozszerzyć jego repertuar uwodzenia. I tak, z jedną panią się kocha, drugą przytula, jeszcze z inną tańczy, zaprasza na kolację, nawet balladę Okudżawy potrafi zaśpiewać. Mężów tych kobiet doprowadza to do czarnej rozpaczy - z tego powodu chcą się dowiedzieć, gdzie leży ten mityczny punkt. A ponieważ wciąż nie wiedzą, muszą się bardziej starać. Zaczynają na przykład rozumieć, że żonie czasami trzeba przynieść ze sklepu zakupy.

To kim jest ten Mateusz, który zmienił życie mężczyzn i kobiet w małym miasteczku?
To facet, który tak bardzo pokochał życie, że nawet po śmierci nie może się z nim rozstać. Najpierw odwiedza więc w snach swoje dawne kochanki, potem wdowy, kobiety samotne, a w końcu szaleje na całego i śni się wszystkim kobietom, które tego pragną. Z tego powodu one powoli się zmieniają, mają coraz większe potrzeby, zaczynają swoim mężczyznom stawiać rozmaite żądania. Powstaje nawet swego rodzaju manifest. Kobiety żądają w nim władzy, orgazmów, pieniędzy i miłości. Miłości! W miasteczku dochodzi do małej rewolucji i kobiety przejmują panowanie.

Mateusza gra Krzysztof Globisz, który był głównym aktorem twoich poprzednich filmów: "Anioła w Krakowie" i "Zakochanego anioła". Co on ma anielskiego w sobie?

On ma w sobie dziecko i właściwy dzieciom brak fałszywej nuty, prostotę i szczerość wyrazu. Nie kalkuluje. Tak jak dzieci, a pewnie i anioły, wchodzi w zabawę całym sobą, z pełnym zaufaniem. A z drugiej strony ma w sobie coś męskiego. I to jest świetne, bo Mateusz bierze te baby jak chce, w remizie i pod kościołem, stare, młode, bogate i biedne, wszystkie są jego! Wydaje mi się, że Globisz jak nikt pasuje do opisu Mateusza - amanta, jaki pojawia się w książce: małomiasteczkowego Casanovy, Banderasa od siedmiu boleści!

Ale to już są zdecydowanie mniej anielskie cechy.
Śmiejemy się wspólnie z Globiszem, że to jest opowieść o tym, co się z aniołem stało po latach życia na ziemi, jak się zbiesił i nisko upadł. Ale z drugiej strony Mateusz jest cudownym człowiekiem. W tym miasteczku wszyscy go kochają. Nie ma mieszkania, w którym by czegoś nie naprawił, nie skleił krzesła, nie podreperował okiennicy, nawet, jak powiada ksiądz proboszcz, w kościele Pana Jezusa przybił do krzyża, bo się trochę obluzował. Nie można mu więc niczego zarzucić, oprócz tego, że po prostu kocha, pragnie i uwielbia kobiety. I za to zapłaci zresztą swoją cenę.

W filmie nie brakuje scen erotycznych. Jak wam się pracowało podczas ich kręcenia?

Aktorzy, którzy brali w nich udział, znają się od lat i mają do siebie duże zaufanie. To było kluczowe. Dzięki temu pracowało nam się o wiele łatwiej. Nie musieliśmy pokonywać barier, które w sposób naturalny tworzą się w takich sytuacjach. Oczywiście starałem się podczas tych scen zachować specjalny rodzaj skupienia, zapewnić aktorom intymność. Dlatego wypraszałem z planu część ekipy. Tak jak w rodzinie, nie każdy wchodzi bez powodu do cudzej sypialni.

Widzę, że nie bez kozery mówi się o Twojej ekipie, że tworzycie kino familijne.
W takim sensie, że gra u mnie rodzina Schimscheinerów, Trelów… W każdym filmie znajdzie się zawsze rola dla Krzysztofa Globisza, Ewy Kaim... Tak, lubimy się, to prawda. Podobnie z Witoldem Beresiem, który jest producentem moich filmów, jesteśmy jak stare dobre małżeństwo. To ważne, żeby mieć stałych współpracowników. Wielu z nich poznałem we Free Pubie, który kiedyś prowadziłem.

Free Pub przy Sławkowskiej, to była pierwsza naprawdę kultowa knajpa w Krakowie.
Rzeczywiście, wszyscy tam przychodzili - dziennikarze, aktorzy, muzycy. Już tam zacząłem realizować postulat księdza Józefa Tischnera: "Nie prowdy sukoj, ino kolegów".

Ale Teresa Budzisz-Krzyżanowska, która gra w filmie zdradzaną żonę Mateusza, nie należy do Twoich kumpli. Jak Ci się udało ją namówić na scenę rozbieraną?
Teresa rozumiała, że nie chodzi mi o epatowanie nagością starszej pani. Ten moment, kiedy leży w wannie, a Mateusz posypuje ją płatkami róż, jest sceną ich pożegnania, jedną z najważniejszych w filmie. Nie mieliśmy tu problemu z aktorką, ale z pianką, która nie chciała się trzymać na wodzie. I to był prawdziwy kłopot.

Śmiejesz się, a ja mam wrażenie, że nakręciłeś o wiele poważniejszy film niż wszystkie Twoje poprzednie. To film nie tylko o małomiasteczkowym playboyu, ale też o umieraniu.

Przypominam ci, że w "Aniele w Krakowie" główna bohaterka też umiera. Bo najlepiej, najbardziej prawdziwie jest jak uda się połączyć radość ze smutkiem. Opowiedzieć coś serio, a jednocześnie nie rezygnować z humoru. We "Wszystkich kobietach Mateusza" rzeczywiście poruszam problem śmierci, odchodzenia, przemijania. Ale jednocześnie staram się powiedzieć, że nic nie ginie, nic nie odchodzi bezpowrotnie, nawet śmierć niczego nie kończy. Umarli wracają - w snach, we wspomnieniach, pozostają w nas samych. To wszystko brzmi poważnie, ale jest podszyte ciepłem, nadzieją. I w tym sensie, ja właściwie ciągle grzebię w tym samym ogródku. To jest takie tischnerowskie, optymistyczne spojrzenie na świat, które daje nadzieję. Nie wyobrażam sobie kina beznadziejnego.

Czyli widzowie, którzy dziś wybiorą się na premierowe pokazy Twojego filmu, mogą liczyć na dawkę optymizmu. A na co jeszcze?

Na klasycznie opowiedziany i normalny film, bez żadnych udziwnień i formalnych zabiegów. To film o miłości, o życiu i umieraniu. Niby wszystkie filmy są właśnie o tym, ale ten jest o tym naprawdę. Ktoś nawet nazwał "Wszystkie kobiety Mateusza" komedią retro i miał rację.

Pewnie dlatego jego akcję umieściłeś częściowo w Krakowie, a częściowo w Cieszynie.

Kraków to niezwykle malownicze miejsce dla filmowców. Dlatego dowódcy Powstania Warszawskiego, którego gra Jerzy Kamas, kazałem przeprowadzić się właśnie tutaj. W książce mieszka on w Warszawie, ale my dopisaliśmy mu w scenariuszu zdanie, że musiał przenieść się ze stolicy pod Wawel, bo nie mógł znieść widoku ruin. Już po tym fakcie zadzwoniłem do Stowarzyszenia Powstańców Warszawskich w Krakowie i opowiedziałem im o tej scenie. I oni przyznali, że jest ona jak najbardziej prawdopodobna, bo wielu z nich przeprowadziło się tutaj właśnie z tego powodu.

A dlaczego Cieszyn?

Bo szukałem prowincjonalnej, ale nie małomiasteczkowej atmosfery. A Cieszyn jest do tego idealny: kręte uliczki, wzniesienia, schodki, brukowane ulice, renesansowe budowle, kościół z dzwonnicą, rzeka - wprost archetyp niewielkiego, sielskiego miasteczka! Na dodatek mieszka tam wiele pięknych kobiet, które znalazły się na ekranie w epizodycznych rolach. Jeżeli Bóg stworzył kobietę, to zapewne zrobił to w Cieszynie!

Jak stwarzał kobietę, to musiał też stworzyć punkt G.

Ale jesteś uparta. Oczywiście, że stworzył i coś mi się zdaje, że powoli zaczynam odkrywać, gdzie on leży. Jest on blisko sklepów z drogą odzieżą, perfumerii, może on być w bukiecie kwiatów, no i w tych wspomnianych zakupach, które przytaszczymy żonom do domu. Jak widzisz, może on być bardzo rozległy i znajdować się w wielu miejscach. Każdy musi odkryć swój.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska