Do zdarzenia doszło około godz. 12.20. 30-letni pracownik przedsiębiorstwa Ład-Bud z Tarnowa wszedł do nieużywanego od kilkunastu lat pomieszczenia. Znajdowały się tam spłonki, kiedyś używane w kolejnictwie.
- Prawdopodobnie, kiedy chciał je przenieść, doszło do wybuchu - wyjaśnia Michał Kondzior z małopolskiej policji.
Zobacz także: Kraków: chora na świńską grypę oddycha już samodzielnie
- Usłyszeliśmy huk. Zaraz potem przyszło do nas dwóch strażaków i kazali nam uciekać z domu. Początkowo myśleli, że wybuchła bomba - opowiada Anna Jeleńska z rodziny kolejarskiej, mieszkająca w budynku dworca. Była jedną z ośmiu ewakuowanych osób. - Wyszliśmy tak, jak staliśmy, a strażacy przeszukiwali piwnice - dodaje.
Na miejscu zjawili się również pirotechnicy, którzy skontrolowali teren i sprawdzili, czy nie ma dalszych zagrożeń.
Spłonki nie są używane w kolei od wielu lat. Dawniej służyły do oznaczania nieużywanych torów i bocznic, na które nie wolno było wjeżdżać. Gdy pociąg przypadkiem najechał na spłonkę rozlegał się ogłuszający huk. Odkąd w powszechnym użyciu znalazły się radiotelefony niebezpieczne spłonki wyszły z użycia. Z tego, co powiedział nam stary pracownik stacji, 240 spłonek leżało w piwnicy od ok. 45 lat. - Nie było zarządzenia, żeby je zutylizować. Ostatni raz były liczone kilkanaście lat temu - mówi.
Zobacz także: Kraków: chora na świńską grypę oddycha już samodzielnie
Pracownicy stacji przyznają, że po podziale PKP na wiele spółek, niektóre rzeczy pozostały nieuporządkowane. Nie ma na przykład pieniędzy na profesjonalne niszczenie dokumentów. - W razie potrzeby braliśmy do domów i paliliśmy w piecach. W naszych magazynach może być jeszcze sporo "zapomnianych" rzeczy - mówią.
Paweł Chmielewski, dyrektor oddziału gospodarowania nieruchomościami PKP S.A. w Krakowie potwierdza, że nikt nie wiedział, co znajduje się w pomieszczeniu. - Administratorzy budynku nie wchodzili tam od kilkunastu lat - przyznaje. Obiecuje jednak, że wyjaśni sprawę. - Będzie wewnętrzna kontrola - zapewnia.
Pracownik, którego poranił wybuch spłonek, z obrażeniami twarzy i rąk trafił do szpitala im. Narutowicza w Krakowie. Został przebadany. Lekarze wykonali również tomografię komputerową, po czym pacjent został wypisany do domu.
Wybuch nie wstrzymał ruchu na krzeszowickiej stacji.
Współpraca M. Pawłowska
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!