
W sądzie bywa czasem groźnie. W marcu 2012 r. kobieta niczym matka Pawlaka z filmu „Sami swoi” sama postanowiła wymierzyć zabójcy syna sprawiedliwość. Oblała go benzyną, po czym chciała go spalić. Na szczęście w porę zareagowali policjanci konwojujący oskarżonego.

Ciekawie bywa, kiedy sąd odwiedza artysta światowej sławy. 25 lutego tego roku korytarzem gmachu sądu kroczył słynny reżyser Roman Polański, który przybył na posiedzenie w sprawie wniosku o ekstradycję do USA. Amerykański wymiar sprawiedliwości od ponad 30 lat ściga go za gwałt na nieletniej.
Zanim jednak artysta przybył do sądu, władze placówki przygotowały się na jego przyjęcie. Przygotowano specjalne miejsce parkingowe, barierki odgradzające od dziennikarzy i dodatkowe toalety. Kiedy w trakcie przerwy w posiedzeniu reżyser chciał skorzystać z ubikacji, do drzwi z charakterystycznym trójkątem odprowadzało go kilkanaście kamer i aparatów fotograficznych. Podczas przerwy Roman Polański zjadł również obiad, ale na... sali sądowej. Po 9 godzinach przesłuchania pochwalił danie z sądowej stołówki.

Do barierki dla przesłuchiwanych czasem podchodziły pijane osoby. Kiedy sędzia nie ma stuprocentowej pewności, jaki jest powód chwiania się świadka, prosi go do siebie, żeby z bliska wyczuć woń alkoholu. Dziś to już rzadkość. Takie osoby wypraszane są z sądu na etapie bramek, przez które musi przejść każdy petent.