Według Magdaleny Bassary, przewodniczącej Rady Dzielnicy II (Grzegórzki) z odejściem Zieleniewskiego kończy się pewna epoka. - Podchodzę do tego sentymentalnie - przed wojną
w fabryce pracował mój ojciec. Żałuję, że budynków fabrycznych nie udało się wpisać do rejestru zabytków. Były tego warte - podkreśla. Tłumaczy jednak, że z drugiej strony rozumie, że nie ma już miejsca na fabryki w centrum miast. - Nie mają tu szansy na rozwój. Za miastem na pewno fabryce będzie lepiej - stwierdza.
Dzieje rodziny Zieleniewskich i ich fabryki to dowód, że Polak naprawdę potrafi. Antoni, protoplasta rodu, przybył tu z Mazowsza i choć był tylko niepiśmiennym czeladnikiem kowalskim, wykazał niemały talent do interesów.
Zaczął od podkuwania koni w kuźni niejakiego Nowakowskiego. Kiedy właściciel zmarł, Antoni szybko poślubił wdowę po nim i przejął jego zakład. Miał 34 lata, kiedy w 1804 r. otworzył warsztat pod szyldem Zieleniewski. Podpisywał się wciąż krzyżykiem, ale po paru latach za niemałe pieniądze nabył kamienicę i nową kuźnię.
Prawdziwą wielkość firmy stworzyli jednak potomkowie Antoniego - syn Ludwik, a potem wnukowie: Leon i Edmund. Ten pierwszy w połowie XIX w. został przemysłowcem całą gębą, budując przy ul. św. Marka fabrykę maszyn rolniczych, zatrudniającą 50 pracowników.
Pod koniec XIX stulecia, zakład szybko się rozwijał, produkując urządzenia dla kolei i górnictwa, konstrukcje mostów i maszyny parowe. Rok 1907 przyniósł przeprowadzkę na ul. Grzegórzecką.
Zbudowano tu nową fabrykę, z własną bocznicą kolejową i przystanią rzeczną. Kilka lat później, rodzinna firma Zieleniewskich zamieniła się w koncern, dołączając do najznaczniejszych zakładów przemysłowych na ziemiach polskich.
Wraz z odejściem fabryki kończy się pewna epoka - mówi szefowa Dzielnicy II
Po I wojnie decydujący głos w koncernie należał w coraz większym stopniu do przedsiębiorców
z Górnego Śląska. Produkcja jednak nadal rozwijała się znakomicie i nawet z kryzysu lat 30. firma wyszła obronną ręką.
W 1936 r. spółka Zieleniewscy włączyła się do programu budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego, produkowała też uzbrojenie dla Wojska Polskiego. W 1939 r. Edmund Zieleniewski jr. był kandydatem na ministra przemysłu i handlu, jednak zanim objął urząd, wybuchła II wojna.
Powstanie PRL otworzyło nowy rozdział w dziejach firmy. Zmieniła nazwę na zakłady im. Szadkowskiego. Nowy patron był w latach międzywojennych działaczem komunistycznym, a w 1942r. jednym z organizatorów struktur PPR w Krakowie.
W 1990 r. fabryka wróciła do imienia Zieleniewskiego. Paradoksalnie, wtedy też popadła w kłopoty. Uratowała go krakowska firma Wolfram, która wykupiła kontrolny pakiet akcji.
Współpraca Anna Agaciak
