Choroba Aujeszky'ego atakuje świnie w powiecie wadowickim. W ostatnim czasie na targu rolnicy mają kłopot z kupnem prosiaków, bo tych po prostu brakuje. Powiatowy inspektorat weterynarii blokuje sprzedaż z tych hodowli, w których wykryto chorobę.
Co prawda na razie cena wieprzowiny jest stabilna, jednak od kilku tygodni trwa panika
na wadowickim targu zwierzęcym.
- Prawie w ogóle nie ma prosiąt, a jak już są - to małe i drogie - skarży się Mieczysław Frączek, rolnik z powiatu wadowickiego.
Jeszcze niedawno można było nabyć ładną świnkę za 120-140 zł. Teraz trzeba wyłożyć co najmniej 180 zł. Mężczyzna głowi się, jak długo potrwa ta sytuacja. Między rolnikami zrodziła się plotka,
że teraz w ślad za bydłem i świnie będą kolczykowane. Co z kolei wiązałoby się z rejestracją zwierzęcia w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
- To biurokracja i kłopot - mówi Frączek.
Wojciech Wójcik, kierownik Powiatowego Inspektoratu Weterynarii uspokaja, że żadnego kolczykowania prosiąt nie będzie.
- Świnie są tylko stemplowane, co jest dowodem na to, że zwierzę pochodzi ze sprawdzonej hodowli - tłumaczy Wójcik.
Potwierdza jednak, że przyczyną mniejszej liczby prosiaków na targu może być choroba Aujeszky'ego.
- To nie jest problem tylko na naszym terenie - informuje Wójcik.
Ta choroba, zwana wścieklizną rzekomą, nie jest groźna dla człowieka. Najbardziej wrażliwym gatunkiem są świnie i to one są też głównym rezerwuarem zarazka tej choroby.
U dorosłego osobnika zarazek może się nigdy nie rozwinąć. Cóż z tego, skoro zaraża młode. Choroba głównie atakuje układ odpornościowy prosiaka.
- To by się zgadzało. Ostatnio kupiłam świnkę. Prawie w ogóle nie chce jeść i ciągle jakoś tak niedomaga - mówi Elżbieta Sordyl.
Wojciech Wójcik przyznaje, że w związku z tą chorobą inspektorat blokuje hodowcom sprzedaż.
- Nie chcemy, by choroba się rozprzestrzeniała - mówi. Tymczasem nie ma na nią skutecznego lekarstwa.
Zwierzęta w ciągu 1-4 dni od wystąpienia wyraźnych objawów chorobowych padają. Gdy zaś weterynarz ją wykryje, to zwierzę musi być ubite.
Dla wielu rolników istotne jest to, że choroba Aujeszky'ego jest zwalczana niejako z urzędu. Zatem gospodarzom przysługuje pełne odszkodowanie z budżetu państwa za ubite sztuki.
W powiecie wadowickim weterynarze stwierdzili tę chorobę w 30 gospodarstwach.
- Ta liczba jest labilna - tłumaczy Wojciech Wójcik.
Okazuje się bowiem, że w jednych gospodarstwach likwiduje się chorobę, ale z kolei ujawniana jest ona w innych.