Przypomnijmy: popularny lokal "Charlotte" przy placu Szczepańskim w Krakowie od kilku dni jest tymczasowo zamknięty. Ma to związek ze zgłoszeniami dotyczącymi dolegliwości u osób, które odwiedziły to bistro w miniony poniedziałek i wtorek - 29 i 30 stycznia. Goście po tych wizytach skarżyli się na wymioty, biegunki i gorączkę. W opiniach w internecie pisali o zatruciu pokarmowym. Sprawa trafiła do Sanepidu, a menadżer lokalu zdecydował o jego tymczasowym zamknięciu. Zbierano też zgłoszenia od osób, u których pojawiły się dotkliwe objawy - do niedzieli spłynęło takich już ponad 30. Cały personel został natomiast skierowany na badania w kierunku poszerzonej wirusologii i bakteriologii.
We wtorek (6.02) menadżerka Urszula Kuźnik przekazała nam, co do tej pory udało się ustalić.
- Wiemy już, że spływające do Sanepidu wyniki wskazują na powszechną, szczególnie zimą, infekcję norowirusem, który powoduje tzw. grypę żołądkową. Co to oznacza? Że nie mamy do czynienia z zatruciem pokarmowym lub problemem na poziomie przygotowania, dostawców czy składu jedzenia, a przyczyna dolegliwości żołądkowych, z jakimi mieliśmy do czynienia, jest losowa. Niestety, padliśmy wszyscy, i goście, i pracownicy - ofiarą wirusa - podsumowała menadżerka "Charlotte". - Rocznie na norowirusa choruje około 50 tys. osób w Polsce. To jedna z najbardziej powszechnych przyczyn zakażeń pokarmowych - tym razem dopadła nasz Kraków.
Według informacji od Urszuli Kuźnik, nie wiadomo, w jaki sposób wirus trafił do lokalu. Menadżerka podkreśla, że zaraz po otrzymaniu niepokojących sygnałów o złym samopoczuciu od gości i pracowników przystąpiono do działania.
- Sami zdecydowaliśmy o prewencyjnym zamknięciu lokalu. Sami też skontaktowaliśmy się z Sanepidem i poinformowaliśmy o sytuacji oraz we współpracy z Sanepidem podjęliśmy szerokie działania, aby ustalić przyczynę. Uruchomiliśmy kontakt do przesyłania do nas wszelkich niepokojących sygnałów. Przekazaliśmy do Sanepidu próbki wody. Sanepid zlecił badania pracownikom, a my objęliśmy ich obowiązkową kwarantanną. Profilaktycznie - choć dużą wagę przywiązujemy do niemarnowania jedzenia - zdecydowaliśmy też zutylizować całą żywność magazynowaną w lokalu - wymienia przedstawicielka "Charlotte".
Menadżerka dodaje też, że aby mieć pewność, że - niezależnie od tego, skąd wirus pochodził - goście ani pracownicy nie będą narażeni na kontakt z jakimikolwiek jego pozostałościami, podjęto decyzję o ozonowaniu całej powierzchni i wszystkich pomieszczeń.
- To najbardziej skuteczna metoda dezynfekcji, tzn. zabicia wszelkich bakterii i wirusów, stosowana w pomieszczeniach publicznych. Wymaga czasu - dlatego też nasz lokal będzie niedostępny jeszcze przez jeden dzień - tłumaczy Urszula Kuźnik. - Jesteśmy cały czas w kontakcie z Sanepidem i - zgodnie z jego rekomendacją - przygotowujemy się do przywrócenia normalnego działania Charlotte przy placu Szczepańskim. Otwieramy lokal w czwartek - 8 lutego.
- Gdzie są najdroższe, a gdzie najtańsze mieszkania w Krakowie? Ranking dzielnic 2024
- Najpiękniejsze pary z krakowskich studniówek! To one przyciągały wzrok
- Pistacjowe croissanty robią furorę w internecie! Gdzie można je zjeść w Krakowie?
- Zimowe wycieczki w Tatry z dziećmi. Zobaczcie łatwe i przyjemne szlaki w górach
Polacy się starzeją
