Jako pierwszy zgłosił się trener Zieliński, ale prowadzący kazał mu siadać i słuchać. Na to wyrwał się Tomasz Bałdys, protestując przeciwko sianiu paniki: - Panie Prezesie drogi, nie ma co panikować. Sytuacja jest pod kontrolą. Zadanie przebicia się do górnej ósemki, postawione przed zespołem, jest wciąż do zrealizowania.
Wprawdzie konkurencja złośliwie gra nam na pohybel, ale przed nami 5 zawodów w rundzie zasadniczej i trzeba je wygrać. Nawet te w Kielcach i Białymstoku. Zadecyduje ostatni, z Legią na Kału… Nie zdołał dokończyć myśli, bo Filipiak kazał mu się zatkać: - Pan już pokazał, co Pan potrafi. Obiecał Pan zmontować koalicję, co miała zrepolonizować szefostwo MZPN i co z tego wyszło? Dupa zbita, kolego Bałdys! Kontrakt Kapustki miał Pan zeskanować sympatycznym atramentem i zaczernić na nim ustępy, dotyczące sumy transferu tak, żeby Niemiec pogubił się w rozliczeniu 2 procent. Tymczasem z tego wyszedł defekt, nie efekt. Ale zostawmy to, bo zgłasza się pan Mieczysław Kolasa.
Słuchamy: - Ja jako ostatni żyjący z mistrzowskiej ekipy 1948 roku, proponuję stan wyjątkowy w klubie. Sytuacja nakazuje ostateczność. - Co Pan przez to rozumie? - pyta właściciel. - Ano to, że powołałbym 2 dyrektorów-dyktatorów z pełnymi kompetencjami. Do takiej ratunkowej funkcji nadają się sprawdzeni specjaliści od spraw trudnych - Misior i Turecki. Drugi wrócił z Chicago i chce pomagać Cracovii. Jako ich pomocnika można brać pod uwagę pana Pocięgla. Ma wpływy wśród arbitrów, a oni zmówili się przeciwko nam. Ile to już punktów nam ukradli, strach mówić. Radziłbym jeszcze mianować kierownikiem I drużyny Krzyśka Hausnera. On zawsze był dobrym duchem piłkarzy. Prezes zainteresował się kandydaturą potencjalnego następcy Tomka Siemieńca, ale zanim odniósł się do wniosku, usłyszał szept Jakuba Tabisza: - Profesorze, Hausner nie żyje od dekady! Więc Filipiak podziękował grzecznie Kolasie za doradę i wpuścił na trybunkę Jana Okońskiego, przewodniczącego Komitetu Budowy Pomnika Józefa Kałuży. Ten palnął niekonwencjonalnie: - Mamy do czynienia z sytuacją metafizyczną. Spółka akcyjna MKS Cracovia do tej pory nie dała ani grosza na fundusz komitetu budowy. Uważam to za skandal. Pomnik miał stanąć w zeszłym roku, na 120-lecie urodzin Największego Pasiaka, ale wciąż brakuje paręnaście tysięcy złotych. Pewnie dlatego los odwrócił się od Cracovii, bo gdzieś tam w niebiesiech Kałuża przestał się za nami wstawiać. Trzeba to natychmiast zmienić i zmieni się nasza sytuacja w ekstraklasie!
Wśród zebranych podniósł się rumor niezadowolenia. Zarządzono przerwę i sięgnięto po catering. Obrady będą kontynuowane po zwycięskim meczu z Koroną.