- Przez kilka lat mieliśmy spokój z tą chorobą w naszym regionie, ale w tym roku zaatakowała ze zdwojoną siłą. Wytypowaliśmy już kolejne 30 pasiek, w których jest poważne podejrzenie występowania zgnilca - mówi Beata Rząsa-Janas, zastępca powiatowego lekarza weterynarii.
W całym regionie tarnowskim oficjalnie zgłoszonych do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii jest 600 pasiek. Ponieważ zgnilec amerykański jest tzw. chorobą zwalczaną z urzędu, z dnia na dzień zgłoszeń o kolejnych pasiekach przybywa. W przypadku potwierdzenia choroby przez inspektorat, ich właściciele mogą uzyskać od państwa odszkodowanie. W zależności od jakości i wielkości rodziny pszczelej, może ono wynieść od 250 do 450 zł za jeden ul.
- Rozmiary choroby trudno w tej chwili określić, ale spodziewamy się, że mogą być ogromne. Dokładne informacje na ten temat będziemy mieć dopiero za ok. 2 miesiące. Przejrzenie każdej pasieki, niszczenie rodzin i dezynfekcja uli pochłania niestety dużo czasu - dodaje Beata Rząsa-Janas.
W dwóch potwierdzonych już przypadkach ule oraz tereny zagrożone w strefie ochronnej są w tej chwili dezynfekowane.
O dużym szczęściu może mówić Leszek Bodzioch, właściciel jednej z pasiek w Tarnowie. W jego ulach nie stwierdzono zgnilca amerykańskiego. - Staram się dbać o swoją hodowlę, dobrze dokarmiać pszczoły i zachowywać higienę. Niestety, część winy za występowanie i rozprzestrzenianie się tej choroby ponoszą sami pszczelarze, którzy nie zachowują odpowiednich procedur w czasie hodowli i nie badają swoich rodzin pszczelich - mówi pan Leszek.
Choć w tym roku dużą winę za jej rozwój ponosi także pogoda. - Pogoda w lecie była różna, jednego dnia upał, a następnego ulewa. Pszczoły nie mogły zatem zebrać odpowiedniej ilości pokarmu i zostały mocno osłabione, a tym samym bardziej narażone na działanie bakterii zgnilca amerykańskiego - dodaje Beata Rząsa-Janas.
Jak wielkie spustoszenie wyrządzi choroba, będzie można określić dopiero w przyszłym roku. Wtedy okaże się, ile rodzin pszczelich ocalało na terenie powiatu. Choroba może mieć wpływ na przyszłoroczne plony. - Mniej pszczół, to mniej zapylonych roślin i rzeczywiście może to mieć wpływ na zbiory - mówi Leszek Bodzioch.
Lekarze uspokajają jednak, że pszczela choroba w żaden sposób nie zagraża zdrowiu i życiu ludzi.
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!