Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zło z kosmosu wisi nad Polską

Przemek Franczak
archiwum
Zacznijmy od końca. Końca świata. Podobno nadchodzi, pardon - nadlatuje. 13 kwietnia 2036 roku w naszą planetę ma się wstrzelić śliczna planetoida. Akurat w moje sześćdziesiąte imieniny. A zawsze wydawało mi się, że imprezy z fajerwerkami to straszny obciach!

Ten kosmiczny okruszek (raptem 270 metrów średnicy, trochę więcej niż Rynek Główny), który za ćwierć wieku może wygrzmocić w Ziemię, astronomowie nazwali Apophis. Ładnie. Co prawda, w mitologii egipskiej to demon zniszczenia, ciemności i chaosu (chyba ten sam, co ostatnio urzęduje w Kairze), ale kto by się tam przejmował drobiazgami. Przynajmniej nie trzeba nikomu tłumaczyć konsekwencji zderzenia. Może ponad sześć miliardów mieszkańców naszej planety wolałoby, by wbiło się w nas coś o bardziej przyjaznej nazwie, ale z drugiej strony - po fakcie będzie to dla większości z nas sprawa całkowicie trzeciorzędna.

Nikt jeszcze nie wie - albo wie i nie chce powiedzieć - gdzie Apophis zamierza zrobić dymiącą dziurę. Każdy wierzy, że nie u niego w ogródku, ale gwarancji nie ma. Amerykańscy filmowcy, specjalizujący się w przedstawianiu rozmaitych globalnych kataklizmów - od figli przyrody zaczynając, a na inwazjach kosmitów kończąc - przyzwyczaili nas do myśli, że zło z kosmosu czai się głównie nad Nowym Jorkiem, Waszyngtonem i Paryżem (wieża Eiffla zawsze musi zwalić się z hukiem), a litościwie omija, dajmy na to, Głogoczów. Nie chcę was martwić, ale nie należy zawierzać hollywoodzkim koordynatom. Frunącej na nas asteroidy nic a nic nie obchodzi bowiem, czy zmiecie z powierzchni chałupę w podkrakowskiej wsi czy Biały Dom.

Mam zresztą pewne nieśmiałe podejrzenia, że naukowcy posiadają już dane dotyczące miejsca kolizji i przez przypadek znajduje się ono właśnie w Polsce. Najpierw odkryłem, że nazwa Apophis wygląda przecież trochę jak PO-PiS (chaos i ciemność - wszystko się zgadza), a potem okazało się, że ta asteroida oznaczana jest też kilkoma cyferkami: 99942. No a 999 to przecież numer naszego pogotowia ratunkowego, a 42 to kierunkowy do Łodzi. Uważajcie więc przy planowaniu przeprowadzek. Tym bardziej że nie powinniście liczyć przesadnie na to, że tak jak główny bohater filmu "2012" przechytrzycie apokalipsę jadąc wozem kempingowym między pędzącymi kulami ognia.

Astronomowie co prawda uspokajają, że ryzyko katastrofy nie jest duże, a jeśli już do niej dojdzie, to będzie miała skutki kontynentalne a nie globalne, ale nigdy nie dowiemy się, czy mówią prawdę. To znaczy dowiemy się - za 25 lat. A może wcześniej? Na Plantach rozdawali ostatnio ulotki, że to już właściwie w marcu tego roku. Kto wie, na Słońcu znowu coś wybuchło. Jak nie urok to plazma.
Na wszelki wypadek zgłębiam literaturę fachową. Ostatnio jest to "Metro 2034" Dmitrija Głuchowskiego, druga część historii ludzi, którzy przeżyli wojnę atomową chowając się w moskiewskim metrze. Pouczająca lektura, która upewnia mnie w przekonaniu, że jeśli przetrwać Armagedon (prawdziwy, bo fabuła tego filmowego z Bruce'em Willisem zabija już po kwadransie), to tylko z kompletem szybkostrzelnych giwer i parą dobrych butów. Jak mnie nie będzie stać, to wezmę kredyt. Po 2036 roku nie trzeba będzie go już spłacać.

I stał się koniec. Koniec tekstu oczywiście.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: W Małopolsce kradnie się najchętniej niemieckie auta
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Korki w Krakowie - sprawdź mapę na żywo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska