Do ścian dolnego poziomu ronda Mogilskiego przyczepione są od lat metalowe konstrukcje - dwa pręty połączone siatką. Co kilka metrów. Podróżni nie wiedzą, do czego mają one służyć, ale drażni ich fakt, że zostały zniszczone przez wandali. Kłuje ich to w oczy, a niektórzy skarżą się, że łatwo na powyginanych drutach uszkodzić sobie ubranie. Urzędnicy obiecują je naprawić.
- Wydaje się, że niczemu to nie służy. Ani nie wzmacnia murów, ani nie upiększa przystanków, ale skoro już jest, to ktoś powinien o to dbać - mówi Karolina Prząsa, mieszkanka ul. Moniuszki. - Raz rozdarłem sobie na tym kaptur, niech to usuną, albo naprawią - dodaje pan Mateusz, jeden z podróżnych.
Spora część spotkanych przez nas na rondzie pasażerów uznała, że to konstrukcje, które służą nasadzaniu roślinności, pnączy, które mogłyby pokryć mało ciekawe ściany ronda. - Dziwne, że nic nie nasadzili odkąd rondo oddano do użytku - powiedziała jedna z pasażerek.
Urzędnicy tłumaczą, że nie są to „stelaże” pod rośliny. - To maskownice, którymi zostały zakryte tzw. dylatacje pozorne ścian. Zrobił to wykonawca w trakcie budowy obiektu. Konstrukcje te można więc traktować jako ozdobniki, ale niezwiązane z roślinnością - mówi Piotr Hamarnik z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. - W trakcie przeglądów obiektu, które są dokonywane regularnie, zniszczone przez wandali elementy siatki są zabezpieczane - dodaje.
A kiedy zostaną naprawione lub wymienione? - Naprawa maskownic i uzupełnienie zniszczonych elementów odbędzie się do końca maja - zapewnia Piotr Hamarnik. Proponujemy jednak urzędnikom rozważenie pomysłu na upiększenie wątpliwych „ozdobników”.