- Jak to wygląda. Bóg dał za darmo, a ksiądz na tym zarabia? - mówi oburzona pani Elżbieta
z podbocheńskiej wsi, która regularnie odwiedza sanktuarium w Pasierbcu. Nazwiska ujawniać nie chce, by - jak mówi - nie narażać się duchownemu. Podobnie reagują inne osoby odwiedzające sanktuarium.
Ks. Józef Waśniowski, proboszcz parafii, na pytania o źródełko reaguje nerwowo. - Wodę dajemy
za "co łaska" w sklepiku z pamiątkami - twierdzi. Zdaniem księdza, parafia na wodzie nie zarabia,
bo butelki "też kosztują".
Szczegółowych wyliczeń jednak nie chciał przedstawiać. - Za dużo mam na głowie. Tym zajmuje się jedna z parafianek prowadząca sklepik - mówi proboszcz, zamykając przed nami drzwi plebanii.
Jak ustaliliśmy, wierni zostawiają za butelkę zwykle 5 złotych.
Kanclerz Kurii Diecezjalnej w Tarnowie ksiądz Adam Nita przyznaje, że zna sprawę, gdyż była badana.
- Ksiądz proboszcz swoje postępowanie tłumaczy względami praktycznymi oraz bezpieczeństwa.
W ostatnim okresie pompa przy studni została dwukrotnie zniszczona i ze względów bezpieczeństwa nie można było źródła pozostawić otwartego - informuje ks. Nita.
Tarnowska kuria uznała wyjaśnienia proboszcza za wystarczające.