W dekrecie Rady Państwa wprowadzającym stan wojenny, z 12 grudnia 1981 r., zostały zawieszone lub ograniczone podstawowe prawa obywatelskie. Wprowadzono m.in. zakaz poruszania się poza określonym terytorium, cenzurę korespondencji i kontrolę rozmów telefonicznych (kiedy już pozwolono z nich korzystać), zakaz zrzeszania się, zgromadzeń, organizowania strajków i dziesiątki innych nakazów i zakazów. Za ich naruszenie groziły surowe kary.
Dla Polaków to już historia, ale warto ją przypomnieć dziś, kiedy na Ukrainie - chociaż głosy o takim rozwiązaniu pochodzą z Moskwy - mówi się o możliwości wprowadzenia stanu wojennego dla uśmierzenia sprzeciwu obywateli wobec wycofania się prezydenta Janukowycza z podpisania dokumentu akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej. Opozycja ukraińska określa to jako przekreślenia nadziei Ukrainy na lepszą przyszłość, w której byłyby zagwarantowane podstawowe prawa obywatelskie, wolność i możliwość budowania rękami samych Ukraińców ich nowego, demokratycznego państwa.
Szkoda, że kurs Ukrainy w kierunku Unii został zahamowany. Celowo używam tego określenia, ponieważ sprawy potoczyły się na Ukrainie już na tyle poważnie, że - jeśli jeszcze dziś nie ma tam wyraźnej większości opowiadającej się za więzią z Europą - wcześniej czy później pojawi się tam siła, która przekona wątpiących, że to jest kierunek słuszny.
Nie dziwię się Rosji, że nie pochwala, a wręcz zastrasza Ukrainę i blokuje jej wejście do Unii. Ukraina jest dla Rosji ważnym, a może nawet istotnym partnerem gospodarczym i militarnym. Czyż nie byłoby pięknie, gdyby i Rosja zrozumiała, że model carskiego imperium nijak nie pasuje do realiów XXI wieku, a przyjęcie demokracji w Rosji pozwoliłoby na bardziej harmonijne współżycie państw i społeczeństw, w których nie chodziłoby o to, kto jest pierwszy, a kto drugi, kto silniejszy, a kto słabszy, kto ma bardziej morderczą broń i kto kogo może pokonać, ale o to, by wszystkim było lepiej, bo przecież każdy ma prawo do tej części dóbr świata, które z natury na niego przypadają.
Czy to jest utopijna wizja świata? Nie! Ale by ją urzeczywistnić, potrzebna jest dobra wola wielu - nie tylko spośród rządzących, ale także wśród tych, którzy do jej realizacji gotowi są poświęcić nieco swego dla drugich.
Data 13 grudnia 1981 roku, związana z polską transformacją, jest niewątpliwie ostrzeżeniem, że siłą osiąga się tylko krótkotrwałe i doraźne cele, to zaś, co prowadzi do trwałego ładu, wymaga wielkiego wysiłku zmierzającego do zapewnienia wspólnego dobra nie tylko nam, ale każdemu.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+