Nie można wykluczyć, że 60-letni mieszkaniec Biecza, znaleziony w jednym z domów przy ulicy Kazimierza Wielkiego, zmarł na skutek zatrucia tlenkiem węgla.
- To ostatecznie potwierdzi wynik badania krwi na obecność hemoglobiny tlenkowęglowej - mówi Tadeusz Cebo, szef gorlickiej prokuratury.
Związek, o którym mówi, to połączenie hemoglobiny z tlenkiem węgla, które jest ponad dwieście razy trwalsze od połączenia tlenu z hemoglobiną.
- Na ostatecznie wnioski z sekcji trzeba będzie poczekać kilka tygodni - dodaje Tadeusz Cebo.
Ratowników zawiadomił jeden z członków rodziny. W wiadomości podał, że wspomniany mężczyzna zasłabł i nie ma z nim żadnego kontaktu. Na miejsce przyjechało pogotowie ratunkowe.
- Od razu sprawdzili stężenie tlenku węgla. Ich urządzenia wykazały 48 ppm - relacjonuje Dariusz Surmacz, oficer prasowy KP PSP w Gorlicach.
Gdy chwilę później na miejsce dotarła straż pożarna i jeszcze raz dokonała pomiaru - czujnik pokazał wartość zerową. Surmacz wyjaśnia tu, że akcja ratunkowa zaczęła się natychmiast po przybyciu ratowników. Wystarczyło, że pootwierali drzwi czy okna i poziom czadu spadł.
Śmierć może nadejść nagle, często we śnie
Wiadomo, że w domu paliły się piecyki gazowe. Gdy tylko służby przybyły na miejsce, zostały one wyłączone. - Wstępnie jako przypuszczalną przyczynę zgonu uznano niedrożną instalację wentylacyjną - podaje na koniec rzecznik.
Tomasz Płatek, internista z gorlickiego szpitala mówi wprost: - Podczas kontaktu z tlenkiem węgla dochodzi do niedotlenienia mózgu, człowiek zasypia i zdarza się, że już się nie budzi - dodaje.
Szybkość procesu jest uzależniona od stężenia czadu w powietrzu. Im więcej - tym reakcja organizmu jest gwałtowniejsza.
- W efekcie działania czadu w pierwszej kolejności uszkodzeniu ulegają narządy najbardziej wrażliwe na niedotlenienie, czyli układ krążenia i ośrodkowy układ nerwowy - wyjaśnia.
W cięższych zatruciach dochodzi do zaburzenia gospodarki węglowodanowej, krwawień w różnych narządach i wystąpienia rozległych obszarów martwiczych.
Nie tylko wady urządzenia, często też bezmyślność
W Gorlickiem mieliśmy już wcześniej przykłady, gdy zatrucie zakończyło się zgonem. Kilka miesięcy temu młody mężczyzna, gorliczanin, poszedł się kąpać. Z łazienki już samodzielnie nie wyszedł. Okazało się bowiem, że instalacja była niesprawna, a z pieca, który ogrzewał wodę, wydobywał się czad. - Drugi taki obrazek, który mam przed oczami, to łazienka w domu jednorodzinnym - przypomina Surmacz.
Był nowy junkers, rura odprowadzająca spaliny do komina. - Wszystko wydawało się piękne, poza tym, że kratka wentylacyjna była zatkana kartką papieru i dla szczelności, dodatkowo obklejona taśmą - dodaje.
Na efekty nie trzeba było długo czekać: cudem śmierci uniknęła matka z małym dzieckiem.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Wybory samorządowe 2018 | Jak głosować poza miejscem zamieszkania?