24 listopada 1944 roku po godz. 15. na odcinku Kalwaria Zebrzydowska - Wadowice ok. 300 m od obecnego przystanku Barwałd Średni przepełniony pociąg osobowy relacji Zakopane - Kraków zderzył się czołowo ze składem towarowym wiozącym zaopatrzenie dla niemieckiego wojska.
![77. rocznica katastrofy kolejowej w Barwałdzie Średnim k. Kalwarii Zebrzydowskiej. Niemcy nigdy nie ujawnili liczby ofiar [ZDJĘCIA]](https://d-pt.ppstatic.pl/k/r/1/78/fe/619e025c7ee36_p.jpg?1637745244)
Niemcy nie ujawnili liczby ofiar
Stalowe lokomotywy w chwili zderzenia rozpadły się na metalowe kawałki. Całkowicie zniszczone zostały dwa pierwsze wagony osobowe, które były zrobione z drewna. Nigdy nie udało się ustalić dokładnej liczby ofiar katastrofy. Przypuszcza się, że zginęło wtedy ok. 130 osób, a ponad 100 kolejnych zostało rannych. Ofiarami tragedii byli w większości Polacy. Niemieckie władze okupacyjne podjęły śledztwo w tej sprawie, jednak żadne dokumenty nie zostały do dziś opublikowane.
Była to największa katastrofa kolejowa, do jakiej doszło na ziemiach polskich, wtedy pod okupacją niemiecką. Profesor Andrzej Nowakowski, historyk kolei szczegółowo opisał ją w książce "Z dziejów wadowickiej kolei (1887-1999)" wydanej w 1999 roku w Wadowicach. Oparł się na relacji Gustawa Studnickiego, który ten temat poruszył w swojej Monografii Barwałdzkiej. Dzięki temu zachowały się m.in. wspomnienia Tadeusza Szczura, który w 1944 roku miał 16 lat.
Wracałem ze szkoły w Kalwarii do Wadowic. Samego zderzenia nie pamiętam, bo straciłem przytomność. Dopiero później wyciągnięto mnie z wraku wagonu i udzielono pomocy. Miałem złamaną rękę i nogę
- opowiadał Szczur.
Obelisk przy torach w Barwałdzie przypomina o katastrofie
Od 2004 r. o katastrofie przypomina obelisk ustawiony przy torach w Barwałdzie. W tej i okolicznych miejscowościach wielu osobiście odczuło tę katastrofę. Pasażerami byli głównie mieszkańcy Kalwarii, Wadowic oraz okolicznych wsi, a także Krakowa.
Ciotka, jak jeszcze żyła, mówiła mi, że z tych pierwszych wagonów przeżyła tylko gęś, którą jakaś kobieta kupiła na targu i wiozła do swojego gospodarstwa
opowiada Gazecie Krakowskiej pani Teresa, emerytka z Barwałdu.
Pomoc poszkodowanym miejscowej ludności była bezcenna. Przy ograniczonej komunikacji i w warunkach okupacyjnych odpowiednie służby nie mogły od razu dotrzeć do miejsca wypadku. Na miejsce zdarzenia przybyły jedynie dwie karetki i trzech lekarzy. Brakowało noszy i sanitariuszy. Brakowało również środków opatrunkowych. Ludność darła prześcieradła na bandaże.
Zwłoki składano w dworskiej stodole w Barwałdzie Górnym. Rannych umieszczono m.in. w polowym lazarecie wojskowym w szkole powszechnej w Kalwarii Zebrzydowskiej. Potem wożono ich też do małego szpitala zakonnego ojców bonifratrów w Zebrzydowicach i do przedwojennego szpitala w Wadowicach, a także do Andrychowa.

Ostatniej posługi umierającemu udzielali kapłani z nowo powstałej parafii kalwaryjskiej: proboszcz ks. Józef Zwardoń oraz wikarzy, księża - Jan Miranów i Ignacy Lang
pisał Nowakowski.
Dyżurny ruchu skazany na śmierć
Winą za wpuszczenie dwóch pociągów na ten sam to obarczono dyżurnego ruchu z Kalwarii - Lanckorony. Jeszcze tego samego dnia został zatrzymany przez Niemców i stanął przed doraźnym sądem sądu, który uznał go za winnego spowodowania wypadku i skazał na śmierć. Został rozstrzelany w niemieckim obozie Auschwitz-Birkenau.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Budują chodnik na szlaku na górę Leskowiec
- Lanckorona. TOP 10 eksponatów z kultowego muzeum pod Krakowem [ZDJĘCIA] [WIDEO]
- Zakaz wstępu do szpitali dla niezaszczepionych? To pomysł radnego Wadowic
- Wadowice. Janina Klaja skończyła 100 lat! Nie było weekendu, żeby siedziała w domu
- Powstaje nowa galeria handlowa w Małopolsce, największa w regionie [ZDJĘCIA]
- Szalona zabawa w Energy 2000. Zobacz zdjęcia z nocy hip-hopu
FLESZ - Nowe przepisy działają! Zmalała liczba wypadków
