Wyzywał Chajzera, a ten, zamiast przeprosić, zrobił tylko zażenowaną minę i uciekł. To ludzkie bardzo. Zrobić coś durnego i zamiast zwyczajnie przeprosić (łatwo się mówi), to uciekać, wypierać się, a przede wszystkim przybierać głupią minę. Taka mina podobna jest do niestrawności. No i wstyd, straszny wstyd. Przecież mogłem przeprosić, a nie cwaniakować, ustąpić, a nie wdawać się w pyskówkę z kimś o wiele silniejszym, kto nagle okazuje się bardzo zdeterminowany. Milion alternatywnych scenariuszy przychodzi po fakcie do głowy, spać z nerwów nie można, w końcu pojawia się rozwiązanie pokrętne, asekuranckie, troszkę śmieszne (a raczej ŚMIASZNE) - że to niby nie tak miało być, że „owsianka miała spaść gdzie indziej”, choć tak naprawdę wszyscy wiemy, że miała właśnie na bagażnik tego okropnego sługusa panującej władzy, którego miało nie być, a się nagle zjawił. Ani tu jakiejś riposty celnej, ani usłużnej chusteczki, ścierającej z auta to, co się narobiło, ewakuacja tylko wstydliwa.
Nie wiem jak państwu, ale mnie się parę takich haniebnych sytuacji w życiu przytrafiło i do każdego, kto wychodzi przez swoją głupotę na durnia, czuję zwykłą sympatię, a jak się jeszcze pokaja, to go w ogóle ogromnie lubię.